2/10/2013

{6} Six feet under the walls

S:



Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ostatnie dwa rozdziały to właściwie same rozmowy. Więc <uwaga spoiler> pewnie was rozczaruję, bo te rozdział to też głównie dialogi. Anyways, dziękuję za komentarze, widzę, że jest ich już więcej niż 6, a to duży plus! Znowu tłumaczone trochę niejasno, wybaczcie... Nie mam chyba nic do ogłoszenia, komentujcie, komentujcie, a tymczasem - nie przedłużając, miłego czytania. 



.6.




Ręce Zayna chwyciły mocno podłokietniki. Minęło trochę czasu odkąd przełamał tą niezręczną sytuację z Niallem i wrócili do dawnych zwyczajów. Chociaż była to ostatnia rzecz jakiej chciał Zayn.

Wszyscy siedzieli teraz w samolocie, czekając na wylot do Nowego Jorku, na klasową wycieczkę. Wcześnie tego poranka, Danielle i Liam podrzucili ich na lotnisko i do tego momentu Zayn oddalał od siebie fakt, że lot do innego państwa faktycznie wiąże się z podróżą samolotem. Trochę niepokoił się o cały ten lot i wyglądało na to, że jego lekki lęk wysokości mógł być tego główną przyczyną.

Starał się jednak myśleć, że będzie dobrze, ale wtedy wszedł na pokład samolotu. Harry wcale nie radził sobie dużo lepiej, ale oczywiście starał się ukryć to przed Louisem do samego końca, nie chcąc niepokoić swojego chłopaka.

Zayn starał się nie wpaść w atak paniki, zanim w ogóle wzbiją się w powietrze.

Niall uważnie obserwował Zayna. Nigdy nie widział swojego przyjaciela tak... zdenerwowanego. Nie zachowywał się jak on, a Niall nie miał pojęcia co robić. Tego nie było w jego pądręczniku o Zaynie Maliku, który przechowywał w mózgu odkąd stali się przyjaciółmi, jak więc miał pomóc?

- Z? Wszystko okay? – Wow, głupie pytanie. Dobra robota, Niall.

- Tak... Tak ja jestem tylko... trochę zaniepokojony…- Zayn posłał mu napięty uśmiech, starając się wziąć przez zgrzytające zęby głęboki, uspakajający oddech. Czuł jakby jego klatka piersiowa się załamywała. – Ja nie… Nie lubię wysokości… czy samolotów… czy latania. Wiesz. W ogóle. Ale to nic takiego.

- Zayn! Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – Niall usiadł prosto, obracając się do swojego przyjaciela. Nawet wiedząc choć tyle, wciąż nie miał pojęcia co robić. Zayn bał się latania, a Niall nie zbyt mógł zatrzymać samolot. – Czy ty… czy jest coś co robisz, by sobie z tym jakoś poradzić?

Boże, czuł się jak najgorszy przyjaciel na świecie.

- Nigdy nie myślałem, że to może mieć znaczenie. – Zayn wzruszył lekko ramionami, zaciskając mocno oczy, gdy z głośników zabrzmiało ogłoszenie. – Leciałem samolotem tylko raz, gdy byłem młodszy i moja rodzina ze mną była zapewniając, że wszystko jest w porządku… I nie wiem jak to zrobili… Dam sobie radę… - Nie mógł powstrzymać szarpnięcia w jego głosie, które najwyraźniej go zdradziło.

Niall nerwowo rozejrzał się dookoła, mając nadzieję, że znajdzie Harrego, który mógłby dać mu jakiekolwiek wskazówki i pomóc. Zamiast tego dostrzegł Louisa, przeczesującego jedną dłonią włosy Harrego i szepczącego coś do jego ucha z łagodnym uśmiechem na twarzy.
- Nie ma czego się bać, Haz – wymamrotał Louis.

Harry trzymał oczy zamknięte tak jak Zayn, z jedną różnicą – Harry był rozluźniony. Był zwinięty i oparty o klatkę piersiową Louisa, trzymając dla bezpieczeństwa wolną dłoń swojego chłopaka.

- Lou – mruknął, wijąc się i tuląc jeszcze bardziej, gdy silniki zostały uruchomione, a maszyna rozpędzała się na pasie startowym. Harry nigdy wcześniej nie leciał samolotem i był dokładnie tak samo zdenerwowany podróżą jak Zayn.

- Cii kocie. Trzymam cię. I nie mam zamiaru wypuścić. – Louis uśmiechnął się i złączył ich czoła, dając Harry'emu tyle dotyku ile mógł mu dać. Nie zajęło Louisowi długo zorientowanie się, że Harry boi się latać, wystarczyło jedno spojrzenie i Louis objął go tak mocno, na ile tylko pozwalały mu ograniczenia jakimi były fotele. Musiał pokazać Harry'emu, że jest tu dla niego.
I Niall w pewien sposób ich za to nienawidził. Nienawidził tego jak Louis od razu się domyślił, nienawidził tego, że po prostu wiedział co zrobić, nienawidził tego jak Hazz zareagował, jakby nagle nie miał już umierać. Nienawidził tego wszystkiego, bo gdy tylko spoglądał na Zayna, zdawał sobie sprawę z tego jak różnili się od Louisa i Harry'ego.

Zayn brał powolne, głębokie oddechy, modląc się do jakichkolwiek sił wyższych, jakie istniały, żeby udało mu się uspokoić i zasnąć tak szybko jak tylko było to możliwe. Gdy samolot zaczął wznosić się w powietrze, zorientował się, że to wcale nie będzie łatwe, a turbulencje wydusiły z niego ciche skomlenie.

- O słodki Boże... – wyszeptał sam do siebie, starając się wcisnąć jeszcze głębiej w fotel.

Niall przęłknął ślinę. To działo się naprawdę. Zayn był przerażony i potrzebował kogoś, a on miał być właśnie tym kimś. Jako jego przyjaciel, powinien tam dla niego być. A z jego… uczuciami… chciał być tu dla niego.

Niepewnie wyciągnął rękę i ułożył ją na dłoni Zayna, chcąc go pocieszyć.

Zayn spłoszył się nieco, czując czyjś dotyk. Otworzył oczy, a jego oddech był nierównomierny, dopóki nie zorientował się, że to Niall. Prawie natychmiast, bez żadnego rozmyślania nad tym, odprężył się. Zatopił się z powrotem w siedzeniu, przymykając oczy z westchnieniem pełnym ulgi.

- Dziękuję… - wydał z siebie tchnienie, a kąciki jego ust zadrżały w uśmiechu. Odwrócił dłoń tak, by móc spleść ich palce razem.

Niall oddał uśmiech, nie mogąc uwierzyć, że sprawił, iż Zayn poczuł się lepiej, przez zwykły uścisk dłoni. Było to szokujące i kompletnie surrealistyczne. Jakim cudem udało mu się to zrobić?

- Nie ma problemu, Zayn. Wiesz, że jestem tu dla ciebie.

- Nawet nie wiesz ile to znaczy – wyszeptał ledwo słyszalnie Zayn i ścisnął mocniej dłoń Nialla. Przez chwilę mógł udawać, że Niall jest jego, że robi to jako ktoś więcej niż tylko zatroskany przyjaciel.

Niall zobaczył, że usta Zayna się poruszyły, ale nie mógł usłyszeć co powiedział, przez owiewające ich odgłosy samolotu. Nie pozwolił, by go to gryzło. Zayn był rozluźniony i to sprawiło, że Niall poczuł się lepiej, wiedząc, że to właśnie on mu pomógł.

- Spróbuj zasnąć Zayn. Możesz użyć mnie jako poduszki, jeśli chcesz – powiedział łagodnie Niall, ledwo ściskając rękę przyjaciela, by trochę go uspokoić i dodać mu otuchy.

- Jesteś najlepszy, Niall – westchnął Zayn z błogim uśmiechem na twarzy i przysunął się, by ułożyć głowę na ramieniu blondyna i wtulić się z niego w podobny sposób, w jaki Harry robił to obejmowany przez Louisa.

Niall rozluźnił się, gdy Zayn ułożył się obok, przytulając się tak mocno na ile pozwalały mu fotele. Jego serce tańczyło ten niedorzeczny taniec w jego klatce piersiowej i bał się, że jego przyjaciel mógłby to usłyszeć. Blondyn zastanawiał się, czy Zayn czuje jak jego dłoń powoli zaczyna się pocić.

- Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Zayn – wyszeptał Niall, patrząc przed siebie. Bo rzeczywiście, zrobiłby dla niego wszystko. I nienawidził faktu, że było to czystą prawdą. Jak Zayn mógł wziąć górę nad wszystkim innym co miał Niall.

Nie mógł nawet wyobrazić sobie życia bez Zayna.

Usta Zayna wygięły się w uśmiechu, znowu tam zagościł. Ten sam symptom powtarzający się w kółko i w kółko, i wydawać by się mogło, że znaczy tylko jedno. Niall czuł to napięcie pomiędzy nimi, nurt biegnący przez Zayna jak linia życia. Niall też się o niego troszczył. I mimo, iż Zayn nie myślał o tym jak o miłości ze strony blondyna, przyjąłby to.

Bo była nadzieja. A to wystarczało.

- Ja dla ciebie też – mruknął Zayn, zostawiając delikatny pocałunek na szyi przyjaciela.
Niall zamknął oczy i starał się uspokoić szaleńcze bicie swojego serca.

Mógł to zignorować.

I to starał się zrobić.

Lot do Nowego Jorku trwał już cztery godziny, a Zayn wciąż był uczepiony ramienia Nialla. Miesiące spędzania czasu z Zaynem sprawiły, że był świadom, iż Zayn szybko nie wstanie i nic nie jest w stanie  go obudzić. Co było dobre. Wciąż zostało im pięć godzin lotu, a jeśli turbulencje będą się utrzymywały, może nawet więcej.

Blondyn spojrzał na drugą stronę samolotu i zauważył, że Louis i Harry zmienili położenia. Znajdowali się nawet jeszcze bliżej niż wcześniej i Niall znów poczuł tą denerwującą nienawiść. Fakt, że ją odczuwał nie miał żadnego sensu, przecież chodziło o dwóch z jego najbliższych przyjaciół.

Musiał sprawić, że to wszystko nabierze sensu.

- Lou – wyszeptał delikatnie, ale na tyle głośno, by być dobrze słyszalnym.

Louis zerknął na Nialla znad czubka głowy Harry'ego. Jedną ręką wiąż asekuracyjnie obejmował Hazzę, drugą zaś kreślił metodyczne kręgi na skórze głowy chłopaka. Uśmiechnął się do swojego przyjaciela.

- Co jest Ni? – odparł również szeptem, przygarniając Harry'ego troszkę bliżej siebie i szybko upewnił się, że młodszy chłopak wciąż spał.

I tak po prostu, Niall poczuł, że zasycha mu w ustach, jakby jego ciało nie mogło znieść myśli, że ktoś mógł zauważyć to jak był zmieszany. To było tak głupie, Louis był przy nim w bardziej idiotycznych momentach, z bardziej niedorzecznymi sprawami, ale z jakiegoś powodu, właśnie to sprawiło, że Niall oderwał od niego wzrok i spojrzał w dół na Zayna.

Zayna, który wyglądał zbyt pięknie gdy spał.

- Czy Harry również był zmartwiony lotem? – zapytał łagodnie, starając się pomóc słowom wydostać z jego gardła.

- Był spetryfikowany* – Louis odpowiedział z łagodnym uśmiechem, przemykając palcami z włosów Harry'ego do jego policzka, delikatnie gładząc go opuszkami. – Nigdy wcześniej nie latał i starał się to przede mną ukryć... Głupiutki Hazza.

Niall lekko się skrzywił. Dlaczego wciąż przepełniało go to głupie uczucie nienawiści do jego przyjaciół? Obydwoje byli uroczy, szczęśliwi i doskonali. Nie powinien być poruszony tak okrutnymi emocjami.

- Skąd wiedziałeś co zrobić, by poczuł się lepiej? Nie musiał nawet nic do ciebie mówić żebyś... żebyś sprawił, by było lepiej – Niall zapytał łagodnie, palcami bezwiednie kreśląc koła na dłoni Zayna.

- Nie wiem... Znam go lepiej niż samego siebie. – Louis uśmiechnął się i delikatnie pocałował czoło Harry'ego. – Co brzmi dziwnie... ale to prawda. Zrobiłbym wszystko, by ujrzeć jego uśmiech.

- I ty nie… nie boisz się, że on… że cię zrani? – zapytał powoli Niall, obserwując swojego przyjaciela, widząc jak szczęśliwym czynił go Harry, nawet jeśli nie okazywał tego pisząc denne, mdłe wiersze. – Nie żeby miał ale... Jeden zły ruch i mógłby złamać ci serce, Lou.

 - Nie. Ufam mu. – Louis spojrzał na Nialla zdezorientowany. – To znaczy... Raz mnie zranił, nie specjalnie, i czuł się z tym tak źle, że wiem, iż nigdy więcej tego nie zrobi... Ale tu chodzi o coś więcej. Ja po prostu… Kocham go i wiem, że on kocha mnie. – Uśmiechnął się. – To proste, naprawdę.

Nie zdawało się być proste. W rzeczywistości, wszystko to wydawało się bardzo zawiłe. Louis oddawał swoje serce i jedynym zapewnieniem, że zostanie w jednym kawałku, było to, że ufał Harry'emu. Louis był szczęściarzem. Harry kochał lepiej i mocniej niż każda osoba jaką Niall kiedykolwiek znał. Nie było takiej możliwości, by Louis skończył ze złamanym sercem.

Ale Niall? Niall kochał Zayna, a on nawet o tym nie wiedział. Nie odwzajemniał jego uczucia. Zayn i tak zasługiwał na kogoś lepszego. Więc to nie mogło zaprowadzić Zayna do celowego ranienia Nialla, do złamania jego serca, to po prostu zaprowadziłoby ich do niewiedzy, w której i tak już tkwili.  

Uśmiechnął się do Louisa, ale nie było mu wcale do śmiechu.

- Totalnie owinął cię wokół palca – rozbawionym głosem dokuczał Louisowi w sposób, który był tak znajomy.

- Taa... Wiem. – Louis uśmiechnął się, spoglądając w dół na Harry'ego, gdy ten przesunął się lekko rozbudzony. Louis złagodniał i rozpromienił się, gdy chłopak podniósł na niego wzrok, zamrugał i odwzajemnił uśmiech.

- Kocham cię, Lou – wymamrotał, pochylając się do pocałunku, zanim wtulił się w szyję chłopaka i zapadł w sen. Louis uśmiechnął się szeroko, wplatając palce w loki Harry'ego i całując go w skroń.

Niall odciągnął od nich wzrok. Nie potrafił już nawet powiedzieć czegoś, by zrobić im na złość. Te zaczepki stawały się bardziej bolesne dla niego, niż dla tej dwójki.

Zamiast tego spojrzał na Zayna. Zayna, który wciąż spał i wyglądał tak cudownie spokojnie. Jego rzęsy były długie, skóra ciemna, a quiff zdawał się być jeszcze bardziej nieokiełznany. 
Smukłe i wydatne kości policzkowe sprawiały, że wyglądał młodziej i promienniej. 

I zanim Niall zdążył się powstrzymać, szeptał do niego – Kocham cię, Zayn. Bardziej niż kiedykolwiek będziesz wiedzieć.

Zayn przekręcił się trochę we śnie, a jego wargi wykrzywiły się w słabym uśmiechu. Louis przeniósł wzrok ze swojego pięknego chłopaka na Nialla, opierając policzek o głowę Harry'ego.

- Niall… Wszystko w porządku? Ty… Martwię się o ciebie, stary – powiedział łagodnie, rozkoszując się niskim pomrukiem, wydostającym się z lekkością z klatki piersiowej Hazzy, gdy dłoń  Lou ześlizgnęła się w dół jego kręgosłupa.

Niallowi udało się nie przybrać wyglądu jelenia oślepionego reflektorami. Najwyraźniej nie był nawet w części tak dobry w ukrywaniu uczuć jak mu się wydawało, biorąc pod uwagę to jak wszyscy się o niego martwili. I było to trochę drażniące.

- Um, tak. Czuję się dużo lepiej niż jakiś czas temu – wyjaśnił Niall, przesuwając palcem wolnej dłoni po ramieniu Zayna.

- Wiem, że nie byłeś chory – Louis powiedział łagodnie, przypatrując się bacznie blondynowi – W każdym bądź razie nie tak zwyczajnie chory.

- O czym ty mówisz? – Niall zapytał unosząc brwi. – Ja, ja byłem wcześniej chory, ale teraz czuję się dobrze...

- A ja nie jestem beznadziejnie zakochany w dupku – powiedział Louis z kamienną twarzą, wskazując następnie na Harry'ego z szerokim uśmiechem. – Byłeś chory na miłość. Dalej jesteś. To nawet urocze.

Niall poczuł, że robi mu się gorąco i natychmiast spojrzał w dół, by sprawdzić, czy Zayn się nie obudził. Był bezpieczny, gdy wyszeptał Zaynowi to co czuł, ale gdy Louis to mówił, wszystko mogło pójść źle.

- Nie jestem. – Ton głosu Nialla podwyższył się ciut bardziej niż mu się zdawało. – Ja po prostu... Ja tylko... Wiesz kim ja i Zayn jesteśmy, Lou.

- Taa. Idiotami. – Louis wywrócił oczami.

- Ha – zaśmiał się sarkastycznie Niall. – Jesteś naprawdę zabawny. To dlatego Harry cię kocha. Twój doskonały humor.

- Nie. Myślę, że może mieć jakiś fetysz na moje kości policzkowe, ale zostawmy to na inną rozmowę. – Louis mignął mu zwycięzkim uśmiechem, zanim kontynuował – Ale tak na serio... Ty i Zayner? Idioci.

- Co jest takiego idiotycznego w relacji rodzaju ‘kumple od pieprzenia się’? – zapytał Niall z przesadzonym grymasem na twarzy. – Jesteś raczej złośliwy, Lou.

- Jest to idiotyczne tylko wtedy, gdy kumple od pieprzenia się zakochują się w sobie i wzbraniają przed powiedzeniem chociaż słowa – Louis odparował, marszcząc nos w odpowiedzi na krzywą minę Nialla.

- Czy mógłbyś… PRZESTAĆ o tym mówić? – zapytał Niall, a jego zdenerwowanie rosło, gdy pomyślał o tym, że Zayn może w każdej chwili się obudzić. – My nie jesteśmy... To nie tak, okay?

- Teraz możemy dopisać do listy urojenia. – Louis uśmiechnął się słodko, upewniając się co z Harrym i odgarnął loki z jego czoła.

- To nie jest zabawne – stwierdził Niall zirytowany przez swojego rzekomego przyjaciela. – I nie ma Liama, który powiedziałby ci, że twoje żarty zaszły za daleko.

- Nie żartuję, Niall – powiedział Louis łagodnie, patrząc pewnie** na blondyna. – Znasz mnie wystarczająco długo, by zauważyć różnicę. I jestem teraz dosyć poważny.

- Cóż, nigdy nie lubiłem cię poważnego – syknął Niall, odciągając wzrok od Louisa i spoglądając przez okno. Niebo powoli stawało się ciemne, ale wciąż dało się obserwować mijające ich chmury. – Nie myślisz zbyt dobrze, gdy jesteś poważny.  

- Podjąłem najlepszą decyzję w moim życiu, gdy byłem śmiertelnie poważny. – Louis spojrzał znów na Harry'ego, palcami wijąc po szczęce swojego śpiącego chłopaka.

- Tylko dlatego, że raz miałeś rację, nie oznacza, że zawsze ją masz – westchnął Niall, opierając się o zagłówek i delikatnie ścisnął dłoń Zayna.

- Ostatnio często mam rację, Niall. Odkąd tylko wpuściłem tego oto do swojego życia. – Louis uśmiechnął się szeroko do Nialla, a Harry bezwiednie poruszył policzkiem w uśmiechu, czując dotyk Louisa.

- To wspaniale dla ciebie, Lou. Naprawdę, po prostu fantastycznie – odpowiedział Niall, czując, że lekka złość powraca. Szybko odciągnął wzrok od przyjaciela i przeniósł piorunujące spojrzenie na okno, a Zayn przysunął się troszkę bliżej. – Ale my się nie kochamy, ja nie jestem chory na miłość i ten jeden raz się mylisz. Okay?

Normalnie Louis by zaprotestował. W rzeczywistości otworzył już usta, w pełni gotów, by kąśliwie odpowiedzieć swojemu przyjacielowi. Setki rzeczy, które mógłby powiedzieć przebiegały przez jego umysł. Wszystkie w jakiś sposób uświadamiające Nialla, jak idiotycznie się zachowywał. Ale wtedy Harry zatrząsł się i mruknął coś słodko i bez ładu, co natychmiast przyciągnęło uwagę Lou.

- Tak, kochanie? – wymamrotał łagodnie, znów gładząc placami policzek Harry'ego.

- Zostaw go, Lou… Naciskanie nic nie da. – Harry zamrugał, posyłając mu zmęczony uśmiech.

Louis spojrzał na niego i lekko się rozpromienił, kiwając głową, a następnie zanurkował w dół, by go pocałować.

- Cokolwiek powiesz, kochanie.


~


* spetryfikowany, w oryg. Petrified co oznacza dosłownie skamieniały (według translate google) ale uznałam, że może być to żart Louisa, gra słowna, bo wiecie Harry, petryfikacja, jak w Harrym Poterze... ale może to tylko przypadek, nie wiem

** żeby rozwiać wątpliwości, jeśli ktoś jakiekolwiek miał; nie chodzi tu o to, że chyba na niego patrzył tylko tak wiecie, pewien swego; nie umiem tego nawet tutaj wytłumaczyć, ale może część was zorientuje się o co mi chodziło :)



9 komentarzy:

  1. Oh God, jestem Ci tak cholernie wdzieczna za to tlumaczenie! *-* Dziekuje, dziekuje, DZIEKUJE! <3
    Niechze sie w koncu przyznaja do swoich uczuc, a nie graja w kotka i myszke. A Hazz i Loui sa taaaaaaacy slodcy! :')
    Jeszcze raz dziekuje, zycze weny do tlumaczenia, caluje! :*
    xxxxx
    @LouLightMyWorld

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, dlaczego Niall nie chce uwierzyć w to, że jego kumpel od pieprzenia się zakochał się w nim? przecież to od razu zmieniłoby postać i zaczęłoby im sie układać, tak Louisowi i Harremu :) niechże Niall otworzy w końcu swoje serce na miłość Zayna :)
    dobre tłumaczenia, za które bardzo dziękuję! ;* czekam na next!
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny cudowny rozdział... Dziękuję ci za to genialne tłumaczenie. Kolejny raz odwaliłaś kawał dobrej roboty.
    Po prostu rozpływam się czytając o Lou i Harrym... Ja tez tak chcę! Oni są wręcz idealni razem, a i tak to słowo wydaje się nie opisywać ich wystarczająco dobrze...
    Niall jest tak zagubiony w swoich uczuciach, że aż mi go szkoda... Martwi mnie fakt, iż uważa, że Zayn zasługuje na kogoś lepszego... Mam nadzieję, że już niedługo powiedzą sobie, co im w sercach gra...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne tłumaczenie, zresztą jak każde do tej pory :)
    Niall mógłby posłuchać Louisa i przyznać się, że kocha Zayna. Przecież to jego.przyjaciel wraz z Harrym. Pomogliby mu wyswatać go z Zaynem, jeśli sami sobie nie umieją poradzić, wciąż utrzymując, że są tylko kumplami od pieprzenia się. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni ;>

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest niesamowite ! :> szkoda że Niall jest taki uparty i szkoda, że Zayn spał jak blondas powiedział mu że go kocha, to takie słodkie :>>
    czekam na kolejną część !

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy2/10/2013

    Awww... jaki ten lot jest słodki *_* Larry i Ziall <3 już się nie mogę doczekać aż wylądują w NY :-) mam nadzieję, że będzie się działo ;DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cie za to tlumaczenie. Tak wspaniala historia, ktora tlumaczysz, czyni Cie w moich oczach kims do wielbienia. To wgl mialo sens? Anyway, dziekuje. xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy2/11/2013

    Uwielbiam Cię za to, że to tłumaczysz, naprawdę dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy2/12/2013

    Świetny rozdział + świetne tłumaczenie.
    Należą Ci się wielkie podziękowania więc : Dzięęęękuuujeee! : D
    Już się nie mogę doczekać co bedą robić jak pójdą do swoich pokoi ( if you know, what a mean^ ^) Kiedy moge się spodziewać kolejnego rozdziału? : )
    Monika

    OdpowiedzUsuń

no śmiało, wystarczy zwykłe 'przeczytałam/em' :)