Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ostatnie dwa rozdziały to właściwie same rozmowy. Więc <uwaga spoiler> pewnie was rozczaruję, bo te rozdział to też głównie dialogi. Anyways, dziękuję za komentarze, widzę, że jest ich już więcej niż 6, a to duży plus! Znowu tłumaczone trochę niejasno, wybaczcie... Nie mam chyba nic do ogłoszenia, komentujcie, komentujcie, a tymczasem - nie przedłużając, miłego czytania.
.6.
Ręce Zayna chwyciły mocno podłokietniki. Minęło trochę czasu odkąd przełamał tą
niezręczną sytuację z Niallem i wrócili do dawnych zwyczajów. Chociaż była to
ostatnia rzecz jakiej chciał Zayn.
Wszyscy siedzieli
teraz w samolocie, czekając na wylot do Nowego Jorku, na klasową wycieczkę. Wcześnie
tego poranka, Danielle i Liam podrzucili ich na lotnisko i do tego momentu Zayn
oddalał od siebie fakt, że lot do innego państwa faktycznie wiąże się z podróżą
samolotem. Trochę niepokoił się o cały ten lot i wyglądało na to, że jego lekki
lęk wysokości mógł być tego główną przyczyną.
Starał
się jednak myśleć, że będzie dobrze, ale wtedy wszedł na pokład samolotu. Harry
wcale nie radził sobie dużo lepiej, ale oczywiście starał się ukryć to przed
Louisem do samego końca, nie chcąc niepokoić swojego chłopaka.
Zayn starał się nie wpaść w atak
paniki, zanim w ogóle wzbiją się w powietrze.
Niall uważnie obserwował Zayna.
Nigdy nie widział swojego przyjaciela tak... zdenerwowanego. Nie zachowywał się
jak on, a Niall nie miał pojęcia co robić. Tego nie było w jego pądręczniku o
Zaynie Maliku, który przechowywał w mózgu odkąd stali się przyjaciółmi, jak
więc miał pomóc?
- Z? Wszystko okay? – Wow, głupie
pytanie. Dobra robota, Niall.
- Tak... Tak ja jestem tylko... trochę
zaniepokojony…- Zayn posłał mu napięty uśmiech, starając się wziąć przez
zgrzytające zęby głęboki, uspakajający oddech. Czuł jakby jego klatka piersiowa
się załamywała. – Ja nie… Nie lubię wysokości… czy samolotów… czy latania. Wiesz.
W ogóle. Ale to nic takiego.
- Zayn! Dlaczego nie powiedziałeś mi
o tym wcześniej? – Niall usiadł prosto, obracając się do swojego przyjaciela.
Nawet wiedząc choć tyle, wciąż nie miał pojęcia co robić. Zayn bał się latania,
a Niall nie zbyt mógł zatrzymać samolot. – Czy ty… czy jest coś co robisz, by
sobie z tym jakoś poradzić?
Boże, czuł się jak najgorszy
przyjaciel na świecie.
- Nigdy nie myślałem, że to może
mieć znaczenie. – Zayn wzruszył lekko ramionami, zaciskając mocno oczy, gdy z
głośników zabrzmiało ogłoszenie. – Leciałem samolotem tylko raz, gdy byłem
młodszy i moja rodzina ze mną była zapewniając, że wszystko jest w porządku… I
nie wiem jak to zrobili… Dam sobie radę… - Nie mógł powstrzymać szarpnięcia w
jego głosie, które najwyraźniej go zdradziło.
Niall nerwowo rozejrzał się dookoła,
mając nadzieję, że znajdzie Harrego, który mógłby dać mu jakiekolwiek wskazówki
i pomóc. Zamiast tego dostrzegł Louisa, przeczesującego jedną dłonią włosy
Harrego i szepczącego coś do jego ucha z łagodnym uśmiechem na twarzy.
- Nie ma czego się bać, Haz – wymamrotał
Louis.
Harry trzymał oczy zamknięte tak jak
Zayn, z jedną różnicą – Harry był rozluźniony. Był zwinięty i oparty o klatkę
piersiową Louisa, trzymając dla bezpieczeństwa wolną dłoń swojego chłopaka.
- Lou – mruknął, wijąc się i tuląc
jeszcze bardziej, gdy silniki zostały uruchomione, a maszyna rozpędzała się na
pasie startowym. Harry nigdy wcześniej nie leciał samolotem i był dokładnie tak
samo zdenerwowany podróżą jak Zayn.
- Cii kocie. Trzymam cię. I nie mam
zamiaru wypuścić. – Louis uśmiechnął się i złączył ich czoła, dając Harry'emu
tyle dotyku ile mógł mu dać. Nie zajęło Louisowi długo zorientowanie się, że
Harry boi się latać, wystarczyło jedno spojrzenie i Louis objął go tak mocno,
na ile tylko pozwalały mu ograniczenia jakimi były fotele. Musiał pokazać
Harry'emu, że jest tu dla niego.
I Niall w pewien sposób ich za to
nienawidził. Nienawidził tego jak Louis od razu się domyślił, nienawidził tego,
że po prostu wiedział co zrobić, nienawidził tego jak Hazz zareagował, jakby
nagle nie miał już umierać. Nienawidził tego wszystkiego, bo gdy tylko
spoglądał na Zayna, zdawał sobie sprawę z tego jak różnili się od Louisa i
Harry'ego.
Zayn brał powolne, głębokie oddechy,
modląc się do jakichkolwiek sił wyższych, jakie istniały, żeby udało mu się
uspokoić i zasnąć tak szybko jak tylko było to możliwe. Gdy samolot zaczął
wznosić się w powietrze, zorientował się, że to wcale nie będzie łatwe, a
turbulencje wydusiły z niego ciche skomlenie.
- O słodki Boże... – wyszeptał sam do
siebie, starając się wcisnąć jeszcze głębiej w fotel.
Niall przęłknął ślinę. To działo się
naprawdę. Zayn był przerażony i potrzebował kogoś, a on miał być właśnie tym
kimś. Jako jego przyjaciel, powinien tam dla niego być. A z jego… uczuciami… chciał
być tu dla niego.
Niepewnie wyciągnął rękę i ułożył ją
na dłoni Zayna, chcąc go pocieszyć.
Zayn spłoszył się nieco, czując
czyjś dotyk. Otworzył oczy, a jego oddech był nierównomierny, dopóki nie
zorientował się, że to Niall. Prawie natychmiast, bez żadnego rozmyślania nad
tym, odprężył się. Zatopił się z powrotem w siedzeniu, przymykając oczy z
westchnieniem pełnym ulgi.
- Dziękuję… - wydał z siebie
tchnienie, a kąciki jego ust zadrżały w uśmiechu. Odwrócił dłoń tak, by móc
spleść ich palce razem.
Niall oddał uśmiech, nie mogąc
uwierzyć, że sprawił, iż Zayn poczuł się lepiej, przez zwykły uścisk dłoni.
Było to szokujące i kompletnie surrealistyczne. Jakim cudem udało mu się to
zrobić?
- Nie ma problemu, Zayn. Wiesz, że
jestem tu dla ciebie.
- Nawet nie wiesz ile to znaczy –
wyszeptał ledwo słyszalnie Zayn i ścisnął mocniej dłoń Nialla. Przez chwilę
mógł udawać, że Niall jest jego, że robi to jako ktoś więcej niż tylko
zatroskany przyjaciel.
Niall zobaczył, że usta Zayna się
poruszyły, ale nie mógł usłyszeć co powiedział, przez owiewające ich odgłosy
samolotu. Nie pozwolił, by go to gryzło. Zayn był rozluźniony i to sprawiło, że
Niall poczuł się lepiej, wiedząc, że to właśnie on mu pomógł.
- Spróbuj zasnąć Zayn. Możesz użyć
mnie jako poduszki, jeśli chcesz – powiedział łagodnie Niall, ledwo ściskając
rękę przyjaciela, by trochę go uspokoić i dodać mu otuchy.
- Jesteś najlepszy, Niall –
westchnął Zayn z błogim uśmiechem na twarzy i przysunął się, by ułożyć głowę na
ramieniu blondyna i wtulić się z niego w podobny sposób, w jaki Harry robił to
obejmowany przez Louisa.
Niall rozluźnił się, gdy Zayn ułożył
się obok, przytulając się tak mocno na ile pozwalały mu fotele. Jego serce
tańczyło ten niedorzeczny taniec w jego klatce piersiowej i bał się, że jego
przyjaciel mógłby to usłyszeć. Blondyn zastanawiał się, czy Zayn czuje jak jego
dłoń powoli zaczyna się pocić.
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko,
Zayn – wyszeptał Niall, patrząc przed siebie. Bo rzeczywiście, zrobiłby dla
niego wszystko. I nienawidził faktu, że było to czystą prawdą. Jak Zayn mógł
wziąć górę nad wszystkim innym co miał Niall.
Nie mógł nawet wyobrazić sobie życia
bez Zayna.
Usta Zayna wygięły się w uśmiechu,
znowu tam zagościł. Ten sam symptom powtarzający się w kółko i w kółko, i
wydawać by się mogło, że znaczy tylko jedno. Niall czuł to napięcie pomiędzy nimi,
nurt biegnący przez Zayna jak linia życia. Niall też się o niego troszczył. I
mimo, iż Zayn nie myślał o tym jak o miłości ze strony blondyna, przyjąłby to.
Bo była nadzieja. A to wystarczało.
- Ja dla ciebie też – mruknął Zayn,
zostawiając delikatny pocałunek na szyi przyjaciela.
Niall zamknął oczy i starał się
uspokoić szaleńcze bicie swojego serca.
Mógł to zignorować.
I to starał się zrobić.
Lot do Nowego Jorku trwał już cztery
godziny, a Zayn wciąż był uczepiony ramienia Nialla. Miesiące spędzania czasu z
Zaynem sprawiły, że był świadom, iż Zayn szybko nie wstanie i nic nie jest w
stanie go obudzić. Co było dobre. Wciąż
zostało im pięć godzin lotu, a jeśli turbulencje będą się utrzymywały, może
nawet więcej.
Blondyn spojrzał na drugą stronę
samolotu i zauważył, że Louis i Harry zmienili położenia. Znajdowali się nawet
jeszcze bliżej niż wcześniej i Niall znów poczuł tą denerwującą nienawiść.
Fakt, że ją odczuwał nie miał żadnego sensu, przecież chodziło o dwóch z jego
najbliższych przyjaciół.
Musiał sprawić, że to wszystko
nabierze sensu.
- Lou – wyszeptał delikatnie, ale na
tyle głośno, by być dobrze słyszalnym.
Louis zerknął na Nialla znad czubka
głowy Harry'ego. Jedną ręką wiąż asekuracyjnie obejmował Hazzę, drugą zaś kreślił
metodyczne kręgi na skórze głowy chłopaka. Uśmiechnął się do swojego
przyjaciela.
- Co jest Ni? – odparł również
szeptem, przygarniając Harry'ego troszkę bliżej siebie i szybko upewnił się, że
młodszy chłopak wciąż spał.
I tak po prostu, Niall poczuł, że
zasycha mu w ustach, jakby jego ciało nie mogło znieść myśli, że ktoś mógł zauważyć
to jak był zmieszany. To było tak głupie, Louis był przy nim w bardziej
idiotycznych momentach, z bardziej niedorzecznymi sprawami, ale z jakiegoś
powodu, właśnie to sprawiło, że Niall oderwał od niego wzrok i spojrzał w dół
na Zayna.
Zayna, który wyglądał zbyt pięknie
gdy spał.
- Czy Harry również był zmartwiony
lotem? – zapytał łagodnie, starając się pomóc słowom wydostać z jego gardła.
- Był spetryfikowany* – Louis odpowiedział
z łagodnym uśmiechem, przemykając palcami z włosów Harry'ego do jego policzka, delikatnie
gładząc go opuszkami. – Nigdy wcześniej nie latał i starał się to przede mną
ukryć... Głupiutki Hazza.
Niall lekko się skrzywił. Dlaczego
wciąż przepełniało go to głupie uczucie nienawiści do jego przyjaciół? Obydwoje
byli uroczy, szczęśliwi i doskonali. Nie powinien być poruszony tak okrutnymi
emocjami.
- Skąd wiedziałeś co zrobić, by
poczuł się lepiej? Nie musiał nawet nic do ciebie mówić żebyś... żebyś sprawił,
by było lepiej – Niall zapytał łagodnie, palcami bezwiednie kreśląc koła na
dłoni Zayna.
- Nie wiem... Znam go lepiej niż
samego siebie. – Louis uśmiechnął się i delikatnie pocałował czoło Harry'ego. –
Co brzmi dziwnie... ale to prawda. Zrobiłbym wszystko, by ujrzeć jego uśmiech.
- I ty nie… nie boisz się, że on… że
cię zrani? – zapytał powoli Niall, obserwując swojego przyjaciela, widząc jak
szczęśliwym czynił go Harry, nawet jeśli nie okazywał tego pisząc denne, mdłe
wiersze. – Nie żeby miał ale... Jeden zły ruch i mógłby złamać ci serce, Lou.
- Nie. Ufam mu. – Louis spojrzał na Nialla
zdezorientowany. – To znaczy... Raz mnie zranił, nie specjalnie, i czuł się z
tym tak źle, że wiem, iż nigdy więcej tego nie zrobi... Ale tu chodzi o coś
więcej. Ja po prostu… Kocham go i wiem, że on kocha mnie. – Uśmiechnął się. –
To proste, naprawdę.
Nie zdawało się być proste. W
rzeczywistości, wszystko to wydawało się bardzo zawiłe. Louis oddawał swoje
serce i jedynym zapewnieniem, że zostanie w jednym kawałku, było to, że ufał
Harry'emu. Louis był szczęściarzem. Harry kochał lepiej i mocniej niż każda osoba
jaką Niall kiedykolwiek znał. Nie było takiej możliwości, by Louis skończył ze
złamanym sercem.
Ale Niall? Niall kochał Zayna, a on
nawet o tym nie wiedział. Nie odwzajemniał jego uczucia. Zayn i tak zasługiwał
na kogoś lepszego. Więc to nie mogło zaprowadzić Zayna do celowego ranienia
Nialla, do złamania jego serca, to po prostu zaprowadziłoby ich do niewiedzy, w
której i tak już tkwili.
Uśmiechnął się do Louisa, ale nie
było mu wcale do śmiechu.
- Totalnie owinął cię wokół palca –
rozbawionym głosem dokuczał Louisowi w sposób, który był tak znajomy.
- Taa... Wiem. – Louis uśmiechnął
się, spoglądając w dół na Harry'ego, gdy ten przesunął się lekko rozbudzony.
Louis złagodniał i rozpromienił się, gdy chłopak podniósł na niego wzrok, zamrugał
i odwzajemnił uśmiech.
- Kocham cię, Lou – wymamrotał,
pochylając się do pocałunku, zanim wtulił się w szyję chłopaka i zapadł w sen.
Louis uśmiechnął się szeroko, wplatając palce w loki Harry'ego i całując go w
skroń.
Niall odciągnął od nich wzrok. Nie
potrafił już nawet powiedzieć czegoś, by zrobić im na złość. Te zaczepki
stawały się bardziej bolesne dla niego, niż dla tej dwójki.
Zamiast tego spojrzał na Zayna.
Zayna, który wciąż spał i wyglądał tak cudownie spokojnie. Jego rzęsy były
długie, skóra ciemna, a quiff zdawał się być jeszcze bardziej nieokiełznany.
Smukłe
i wydatne kości policzkowe sprawiały, że wyglądał młodziej i promienniej.
I zanim Niall zdążył się
powstrzymać, szeptał do niego – Kocham cię, Zayn. Bardziej niż kiedykolwiek
będziesz wiedzieć.
Zayn przekręcił się trochę we śnie, a
jego wargi wykrzywiły się w słabym uśmiechu. Louis przeniósł wzrok ze swojego
pięknego chłopaka na Nialla, opierając policzek o głowę Harry'ego.
- Niall… Wszystko w porządku? Ty…
Martwię się o ciebie, stary – powiedział łagodnie, rozkoszując się niskim
pomrukiem, wydostającym się z lekkością z klatki piersiowej Hazzy, gdy
dłoń Lou ześlizgnęła się w dół jego
kręgosłupa.
Niallowi udało się nie przybrać
wyglądu jelenia oślepionego reflektorami. Najwyraźniej nie był nawet w części
tak dobry w ukrywaniu uczuć jak mu się wydawało, biorąc pod uwagę to jak
wszyscy się o niego martwili. I było to trochę drażniące.
- Um, tak. Czuję się dużo lepiej niż
jakiś czas temu – wyjaśnił Niall, przesuwając palcem wolnej dłoni po ramieniu
Zayna.
- Wiem, że nie byłeś chory – Louis
powiedział łagodnie, przypatrując się bacznie blondynowi – W każdym bądź razie
nie tak zwyczajnie chory.
- O czym ty mówisz? – Niall zapytał
unosząc brwi. – Ja, ja byłem wcześniej chory, ale teraz czuję się dobrze...
- A ja nie jestem beznadziejnie
zakochany w dupku – powiedział Louis z kamienną twarzą, wskazując następnie na
Harry'ego z szerokim uśmiechem. – Byłeś chory na miłość. Dalej jesteś. To nawet
urocze.
Niall poczuł, że robi mu się gorąco
i natychmiast spojrzał w dół, by sprawdzić, czy Zayn się nie obudził. Był
bezpieczny, gdy wyszeptał Zaynowi to co czuł, ale gdy Louis to mówił, wszystko
mogło pójść źle.
- Nie jestem. – Ton głosu Nialla podwyższył
się ciut bardziej niż mu się zdawało. – Ja po prostu... Ja tylko... Wiesz kim
ja i Zayn jesteśmy, Lou.
- Taa. Idiotami. – Louis wywrócił
oczami.
- Ha – zaśmiał się sarkastycznie
Niall. – Jesteś naprawdę zabawny. To dlatego Harry cię kocha. Twój doskonały
humor.
- Nie. Myślę, że może mieć jakiś
fetysz na moje kości policzkowe, ale zostawmy to na inną rozmowę. – Louis
mignął mu zwycięzkim uśmiechem, zanim kontynuował – Ale tak na serio... Ty i
Zayner? Idioci.
- Co jest takiego idiotycznego w relacji
rodzaju ‘kumple od pieprzenia się’? – zapytał Niall z przesadzonym grymasem na
twarzy. – Jesteś raczej złośliwy, Lou.
- Jest to idiotyczne tylko wtedy,
gdy kumple od pieprzenia się zakochują się w sobie i wzbraniają przed
powiedzeniem chociaż słowa – Louis odparował, marszcząc nos w odpowiedzi na
krzywą minę Nialla.
- Czy mógłbyś… PRZESTAĆ o tym mówić?
– zapytał Niall, a jego zdenerwowanie rosło, gdy pomyślał o tym, że Zayn może w
każdej chwili się obudzić. – My nie jesteśmy... To nie tak, okay?
- Teraz możemy dopisać do listy
urojenia. – Louis uśmiechnął się słodko, upewniając się co z Harrym i odgarnął
loki z jego czoła.
- To nie jest zabawne – stwierdził
Niall zirytowany przez swojego rzekomego przyjaciela. – I nie ma Liama, który
powiedziałby ci, że twoje żarty zaszły za daleko.
- Nie żartuję, Niall – powiedział
Louis łagodnie, patrząc pewnie** na blondyna. – Znasz mnie wystarczająco długo,
by zauważyć różnicę. I jestem teraz dosyć poważny.
- Cóż, nigdy nie lubiłem cię
poważnego – syknął Niall, odciągając wzrok od Louisa i spoglądając przez okno.
Niebo powoli stawało się ciemne, ale wciąż dało się obserwować mijające ich
chmury. – Nie myślisz zbyt dobrze, gdy jesteś poważny.
- Podjąłem najlepszą decyzję w moim
życiu, gdy byłem śmiertelnie poważny. – Louis spojrzał znów na Harry'ego, palcami
wijąc po szczęce swojego śpiącego chłopaka.
- Tylko dlatego, że raz miałeś
rację, nie oznacza, że zawsze ją masz – westchnął Niall, opierając się o
zagłówek i delikatnie ścisnął dłoń Zayna.
- Ostatnio często mam rację, Niall.
Odkąd tylko wpuściłem tego oto do swojego życia. – Louis uśmiechnął się szeroko
do Nialla, a Harry bezwiednie poruszył policzkiem w uśmiechu, czując dotyk
Louisa.
- To wspaniale dla ciebie, Lou.
Naprawdę, po prostu fantastycznie – odpowiedział Niall, czując, że lekka złość
powraca. Szybko odciągnął wzrok od przyjaciela i przeniósł piorunujące
spojrzenie na okno, a Zayn przysunął się troszkę bliżej. – Ale my się nie
kochamy, ja nie jestem chory na miłość i ten jeden raz się mylisz. Okay?
Normalnie Louis by zaprotestował. W
rzeczywistości otworzył już usta, w pełni gotów, by kąśliwie odpowiedzieć
swojemu przyjacielowi. Setki rzeczy, które mógłby powiedzieć przebiegały przez
jego umysł. Wszystkie w jakiś sposób uświadamiające Nialla, jak idiotycznie się
zachowywał. Ale wtedy Harry zatrząsł się i mruknął coś słodko i bez ładu, co
natychmiast przyciągnęło uwagę Lou.
- Tak, kochanie? – wymamrotał
łagodnie, znów gładząc placami policzek Harry'ego.
- Zostaw go, Lou… Naciskanie nic nie
da. – Harry zamrugał, posyłając mu zmęczony uśmiech.
Louis spojrzał na niego i
lekko się rozpromienił, kiwając głową, a następnie zanurkował w dół, by go
pocałować.
- Cokolwiek powiesz, kochanie.
~
*
spetryfikowany, w oryg. Petrified co oznacza dosłownie skamieniały
(według translate google) ale uznałam, że może być to żart Louisa, gra słowna,
bo wiecie Harry, petryfikacja, jak w Harrym Poterze... ale może to tylko
przypadek, nie wiem
** żeby
rozwiać wątpliwości, jeśli ktoś jakiekolwiek miał; nie chodzi tu o to, że chyba
na niego patrzył tylko tak wiecie, pewien swego; nie umiem tego nawet tutaj
wytłumaczyć, ale może część was zorientuje się o co mi chodziło :)
~ oryginał
Oh God, jestem Ci tak cholernie wdzieczna za to tlumaczenie! *-* Dziekuje, dziekuje, DZIEKUJE! <3
OdpowiedzUsuńNiechze sie w koncu przyznaja do swoich uczuc, a nie graja w kotka i myszke. A Hazz i Loui sa taaaaaaacy slodcy! :')
Jeszcze raz dziekuje, zycze weny do tlumaczenia, caluje! :*
xxxxx
@LouLightMyWorld
Boże, dlaczego Niall nie chce uwierzyć w to, że jego kumpel od pieprzenia się zakochał się w nim? przecież to od razu zmieniłoby postać i zaczęłoby im sie układać, tak Louisowi i Harremu :) niechże Niall otworzy w końcu swoje serce na miłość Zayna :)
OdpowiedzUsuńdobre tłumaczenia, za które bardzo dziękuję! ;* czekam na next!
@JLS_GotMyLove
Kolejny cudowny rozdział... Dziękuję ci za to genialne tłumaczenie. Kolejny raz odwaliłaś kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńPo prostu rozpływam się czytając o Lou i Harrym... Ja tez tak chcę! Oni są wręcz idealni razem, a i tak to słowo wydaje się nie opisywać ich wystarczająco dobrze...
Niall jest tak zagubiony w swoich uczuciach, że aż mi go szkoda... Martwi mnie fakt, iż uważa, że Zayn zasługuje na kogoś lepszego... Mam nadzieję, że już niedługo powiedzą sobie, co im w sercach gra...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
Świetne tłumaczenie, zresztą jak każde do tej pory :)
OdpowiedzUsuńNiall mógłby posłuchać Louisa i przyznać się, że kocha Zayna. Przecież to jego.przyjaciel wraz z Harrym. Pomogliby mu wyswatać go z Zaynem, jeśli sami sobie nie umieją poradzić, wciąż utrzymując, że są tylko kumplami od pieprzenia się. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni ;>
shouldletyougo.blogspot.com
to jest niesamowite ! :> szkoda że Niall jest taki uparty i szkoda, że Zayn spał jak blondas powiedział mu że go kocha, to takie słodkie :>>
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną część !
Awww... jaki ten lot jest słodki *_* Larry i Ziall <3 już się nie mogę doczekać aż wylądują w NY :-) mam nadzieję, że będzie się działo ;DD
OdpowiedzUsuńKocham Cie za to tlumaczenie. Tak wspaniala historia, ktora tlumaczysz, czyni Cie w moich oczach kims do wielbienia. To wgl mialo sens? Anyway, dziekuje. xxx
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za to, że to tłumaczysz, naprawdę dziękuję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział + świetne tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńNależą Ci się wielkie podziękowania więc : Dzięęęękuuujeee! : D
Już się nie mogę doczekać co bedą robić jak pójdą do swoich pokoi ( if you know, what a mean^ ^) Kiedy moge się spodziewać kolejnego rozdziału? : )
Monika