2/24/2013

{8} Six feet under the walls

S:


Jestem do dupy, do tłumaczenie zajęło mi ponad 10h z przerwą na siku i ciastko. I nawet nie żartuję. Siedziałam nieprzerwanie z laptopem, bez obiadu bez niczego, wysłałam kilka smsów,  telewizor huczał gdzieś w tle. Kurna ja się tu poświęcam! Ale jestem do dupy, że tak długo mi to zajęło, nie wiem czemu, może dlatego, że nie czuję się dziś najlepiej...

W każdym bądź razie zastanawiałam się długo, czy podzielić ten rozdział, ale nie zrobię tego, bo nie wiem nawet, w którym miejscu to urwać. Więc jest choleeeeernie długi, prawie jak dwa. Nie wiem jak błędy, sprawdzę jutro, mam już dosyć tych wszystkich literek, mój mózg nie zniesie więcej. Ostrzegam, że (przynajmniej na początku) tłumaczenie jest do kitu. Musiałam układać tą wyliczankę, co było dziwne, zmieniałam i poprawiałam milion razy. Sory za spoiler xd

Jeszcze jedna rzecz. To ostatni rozdział tej części i tu mam pytanie do was: czy tłumaczyć to dalej? Jak pewnie wiecie, jest druga część oneshota, ale nie wiem, czy jeszcze wam się nie znudziło, czy coś... Dlatego pytam, z czystej ciekawości.

I ostatnie: mam w kwietniu egzaminy. I sprawdziłam w kalendarzu jak rozkładają się daty, jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów. Pewnie będę się trochę uczyć, chociaż nie wiem, ale anyways, mogę być zbyt zdenerowana, żeby w ogóle myśleć o blogu, w ostatnich tygodniach kwietnia. Źle reaguję na stres. Ale do rzeczy (często to powtarzam prawda, to znaczy 'do rzeczy'), rozdziały albo będę dodawać szybciej, żeby mieć potem luz, albo zrobię przerwę, ale krótką i dopiero za te 2 miesiące czy coś więc...

Komentujcie i przepraszam za przydługawy wstęp. Jeśli dotrwaliście do tego zdania, to jestem pełna podziwu ;)







.8.








Nowy Jork. Dom Brodway’a i najcudowniejszych sztuk jakie kiedykolwiek były stworzone. Oczywiście, mieli London Theatre ale uczyli się tam zbyt wiele razy żeby zliczyć.

Byli w innym kraju, gdzie, gdy nie uczyli się sztuk i nie oglądali niesamowitych przedstawień, mogli robić cokolwiek chcieli. Tak długo, jak tylko byli ze swoimi kumplami. Co nie było złe dla Louisa ani Harry'ego, i tak nie mieli nigdy zamiaru się rozdzielać.

Widzieli tyle rzeczy. W tym ruchliwym mieście, gdzie każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie, mogli się bawić i znajdować wiele rozrywek. Byli nawet świadkami ślubu gejów. W samym środku miasta.

Louis nie mógł nic poradzić na to, że uśmiechnął się przez to wspomnienie, przypominając sobie jak wziął Harry'ego w ramiona i pocałował.

Każdy zasługiwał by być szczęśliwym i kochanym.

Harry rozpromienił się, trzymając Louisa blisko siebie i mamrocząc słodkie słówka do jego ucha, gdy przygotowywali się do wyjścia. Kochał być z Louisem, wciąż i niezmiennie. Nadal był nieco zaszokowany tym, że mógł nazwywać tego pięknego chłopca swoim.   

Przebiegł palcami przez swoje loki, czekając aż Louis opuści łazienkę. Mieli wyjść na miasto z Zaynem i Niallem, żeby trochę się zabawić, póki mogli. To będzie jak podwójna randka. Harry nie mógł nie zaśmiać się na myśl o tym, jak dobrze „para” dogadywała się do tej pory. Był tak niezmiernie szczęśliwy. Z powodu Zayna, Nialla i tego, że miał Louisa. Boże, sama myśl o tym, że mógł w ogóle czuć się tak kochanym i wiedzieć, że zawsze już tak będzie, sprawiała, że jego serce mogło wybuchnąć z radości. Obrócił się z westchnięciem na łóżku, którego nawiasem mówiąc nie używali i zaczął nucić, czując się jak w siódmym niebie.

- M jak malinki na twoim karku... – zaśpiewał gładko z uśmiechem, gdy zorientował się, że woda przestała szumieć. - I jak idiota, którego kocham.

Louis otworzył drzwi do łazienki. Wyszczerzył się, wiedząc, że będzie to wyglądało jak głupiutki uśmieszek, ale wcale go to nie obchodziło. Tak strasznie kochał Harry'ego, że nie miało dla niego znaczenia to, jak w tym momencie wyglądał. – Ł jak łaskotki w sobotnie popołudnia.

Harry zaśmiał się, spoglądając w bok na Louisa. – O jak oczy w kolorze oceanu. – Usiadł z promieniejącym uśmiechem, wyciągając dłoń do Louisa, by ten do niego dołączył. – Ś jak śnieżynki w twoich włosach. 

Louis podszedł do Harry'ego, splótł ich palce razem i zanucił – Ć jak ciepło twoich delikatnych warg. – Starał się nie śmiać za bardzo i zaśpiewać do końca.

- Stworzona dla ciebie i mnie – zaświergotał melodyjnie przez śmiech Louisa. Wyszczerzył się, ciągnąc chłopaka na swoje kolana, by go pocałować. – Kocham, gdy śpiewasz – mruknął w usta Lou.

- Czy to lepsze od moich kości policzkowych? – Louis droczył się, oddając pocałunek i wplótł palce w idealnie skręcone loki Harry'ego.

- Nie ma nic lepszego od twoich cholernych kości policzkowych – powiedział w uśmiechem i pogładził policzki Louisa. – Jesteś tak piękny – wyszeptał chwilę później. Jego oczy błyszczały na sam widok chłopaka.

- To ty jesteś piękny. Z tymi swoimi perfekcyjnymi zielonymi oczami i loczkami i wspaniałymi ustami. – Louis zostawił krótki pocałunek na ustach Harry'ego. – Ale moją ulubioną rzeczą w tobie jest to, że jesteś tak słodki. Zbyt cudowny.

- Mogę tylko spróbować porównać się do tego, na co zasługujesz Lou. – Harry zarumienił się, przemykając palcami w dół szczęki Louisa.

- Na ciebie nie zasługuje nikt. – Louis uśmiechnął się, spoglądając Harry’emu w oczy. – Ale ciesze się, że to właśnie ja mogę cię mieć. – Przycisnął swoje czoło do czoła Harry’ego i wyszeptał delikatnie – Kocham cię.

- Też cię kocham – odszepnął, pochylając się, by złożyć subtelny pocałunek na ustach Louisa. Coś jakby postanowienie, zawiązało się w jego brzuchu i pocałował chłopaka jeszcze raz, trochę bardziej stanowczo, zanim przygotował się, na to co chciał zaraz zrobić. – A dlatego, że cię kocham, coś dla ciebie mam... – wymamrotał przełykając jakąkolwiek niepewność, która mogłaby zepsuć ten moment.

- Dla mnie? – Louis mruknął, patrząc na Harry'ego, zanim pochylił się i złożył pocałunki w dół jego policzka aż do szczęki. – Kiedy znalazłeś na to czas? Wymknąłeś się, Hazza?

- Możliwe, że wyszedłem na chwilę wczoraj, gdy zasnąłeś po naszym biegu w deszczu. – Harry uśmiechnął się ciepło, odchylając głowę do tyłu, by Lou mógł zbadać ustami więcej miejsc na skórze Harry'ego. – Wyglądałeś tak uroczo, że nie chciałem ryzykować budzeniem cię i stwierdziłem, że równie dobrze mogę w tym czasie coś załatwić.

- Myślałem, że pada tylko w Anglii – Louis droczył się, całując szyję Harry'ego i uśmiechając się naprzeciw jego skóry. – Więc, gdzie poszedłeś i co znalazłeś, gdy oddawałem się cudownym snom o moim pięknym chłopaku?

- W żadnym nadzwyczajnym miejscu – mruknął cicho. – Mały sklep, obok którego akurat przechodziłem. Nie pamiętam nazwy. Zaczynała się na T i była jakaś taka dziewczęca. – Harry przebiegł dłonią wzdłuż kręgosłupa Louisa. – Zejdziesz ze mnie, żebym mógł wyciągnąć to z torby? – droczył się, szeroko uśmiechając.

- Dlaczego nie masz jakichś super mocy jak na przykład telepatia? Nie musiałbym się ruszać. – Louis wydął wargi, ale zgramolił się z Harry'ego niedbale. Położył się na łóżku i obserwował młodszego chłopaka.

Harry tylko posłał mu w odpowiedzi uśmiech i pochylił się, by skraść jeszcze jeden pocałunek, zanim wstał z łóżka i podszedł do torby. – Wiesz... Chciałem dać ci coś wyjątkowego, ale nie jestem pewien, czy ci się spodoba... – Harry wziął głęboki oddech, jego serce jakby jąkało się w klatce piersiowej, gdy przekopywał walizkę.

- Oczywiście, że tak! – Louis usiadł na łóżku, opierając się na łokciach. Uśmiechnął się szeroko widząc Harry’ego, przeszukującego torbę i bezwstydnie go obczajał*. – Znasz mnie na wylot, wiesz co lubię, a czego nie. Ufam ci.

- Wiem… Tylko… Naprawdę, chcę, żeby ci się to spodobało Lou. – Harry owinął palce wokół prezentu, trzymając dłonie z tyłu. Obrócił się przodem do łóżka. – Ty... Wiesz, znaczysz dla mnie dosłownie wszystko i chciałem... Chciałem upewnić się, że to wiesz.

Oczy Louis’a złagodniały, gdy uśmiechnął się delikatnie do Harry'ego. Nigdy nie widział go tak zdenerwowanego czymkolwiek i było to słodkie. – Ty też znaczysz dla mnie wszystko... O co chodzi Harry?

- To coś… coś jakby więcej niż tylko prezent. – Harry uśmiechnął się, podchodząc do łóżka. Wyciągnął wolną rękę do Louisa. – To... to również obietnica.

Louis powoli złączył ich dłonie. Zżerała go ciekawość. – Obietnica?

- Taa. Bardzo ważna. – Harry ścisnął jego dłoń jakby była jego kołem ratunkowym. Jego puls natychmiast uspokoił się na dotyk Louisa. Podciągnął chłopaka do pozycji stojącej, przygryzając dolną wargę zanim kontynuował. – To obietnica... na dobre i na złe. W bogactwie i biedzie. W zdrowiu i chorobie... Póki śmierć nas nie rozłączy.

Louis czuł jak jego serce wali w klatce piersiowej z każdym słowem wypowiedzianym przez Harry'ego. Świadomość powoli w niego uderzała, otwarł usta w zdziwieniu. – E... Harry.... Mówisz poważnie?

Harry skinął powoli, biorąc głęboki oddech zanim wyciągnął rękę, by ukazać małe, aksamitne pudełeczko na pierścionek, spoczywające w jego otwartej dłoni.

Louis nagle poczuł, jakby nie mógł oddychać. Wpatrywał się w pudełeczko w ręce Harry'ego. Dotknął go delikatnie jednym palcem i poczuł miękki aksamit.

Był tak zaszokowany, że nie mógł nic powiedzieć.

Harry uśmiechnął się nieco drżąc i starał się odebrać tą ciszę jako coś dobrego. – Ja... 

Zgaduję, że w takim razie powinienem zrobić to... zrobić to właściwie. – Harry ścisnął dłoń Louisa, odstępując od niego na jeden krok. Z niepokojem owinął palcami pudełko.

-Właściwie? – zapytał Louis tak strasznie zdezorientowany. Bo obydwoje byli tacy młodzi i nie byli ze sobą wcale aż tak długo i jakim cudem w ogóle Harry'ego było na to stać? Wszystko zdawało się być zbyt surrealistyczne i całkowicie nieuzasadnione, by chociaż o tym myśleć.
Ale to był Harry. Harry Styles, chłopak, który ubierał się jak bad boy tylko po to, by przykłuć uwagę Louisa i Boże, tak bardzo kochał Harry'ego, że nie ważne jak nieuzasadnione to było, było jednocześnie całkowicie sensowne.

Harry wciągnął powietrze i wolno opadł w dół na jedno kolano, obracając w dłoni pudełeczko z zatroskaniem, podczas gdy starał się dobrać słowa. – Lou... Louis kocham cię. Kocham cię tak bardzo i kochałem cię tak długo, że wydaje się być prawie niedorzecznym, to że w ogóle mam szansę to zrobić, bo wciąż zdaje się jakbyś był snem. – Harry posłał mu kolejny drżący uśmiech, ściskając mocno palce chłopaka.

Oczy Louisa zaczęły piec. Przełknął słabo ślinę, starając się zrobić co w jego mocy, by nie płakać. Szczerze, nigdy nie oczekiwał, że Harry mu się oświadczy i było to bardziej cudowne, niż kiedykolwiek mógł sobie w ogóle to wyobrazić. Oddał uśmiech, równie drżący jak ten Harry’ego, uwalniając oddech, który trzymał, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Serce Harry'ego minęło jakieś trzy uderzenia, na widok uśmiechu Louisa. To był dobry znak. – Ja... Pamiętasz ten ślub, który widzieliśmy w Central Parku? Jak szczęśliwie wyglądali ze sobą ci ludzie i jak bardzo się kochali?

Louis przygryzł wargę, uśmiech wciąż groził rozszerzeniem się na całą twarz, i skinął głową. Ledwo mógł odnaleźć swój głos, spoglądając tak na Harry’ego. – Tak...?

- Gdy to zobaczyłem, jedyne co mogłem zrobić, to myśleć o tobie i o tym, jak szczęśliwi jesteśmy razem i wiem, nie spotykamy się od lat, prawie w ogóle, ale to nie ma znaczenia, bo kocham cię bardziej niż mógłbym nawet spróbować to dobrze okazać i wtedy już wiedziałem, że chcę cię poślubić.

Harry zaśmiał się słabo. – I wiem jak to niedorzeczne... ale to prawda. Chcę cię poślubić Louisie Williamie Tomlinsonie. Chcę. I chcę, żebyś był mój, oficjalnie, do końca świata i o jeden dzień dłużej.

Serce Louisa pląsało jak szalone w klatce piersiowej, łomocząc i skacząc. Był tak szczęśliwy patrząc na Harry'ego. Był jednocześnie przerażony jak i pełen zachwytu.
Ścisnął dłoń Harry’ego.

- Chcę… - Louis odkaszlnął, szczerząc się i śmiejąc nieznacznie przez to jak jego głos gdzieś utknął. – Też chcę cię poślubić Harry Edwardzie Stylesie. Chcę byś był moim mężem, oficjalnie, do końca świata... i o jeden dzień dłużej.

- Naprawdę? – Harry się rozpromienił. Zachwycony i zdziwiony uśmiech wdarł się na jego usta. – Naprawdę miałeś to na myśli?

- Oczywiście. – Louis szeroko się uśmiechnął. – Tak. Tak, oczywiście, że tak. – Jego oczy zrobiły się wilgotne, przetarł je, wciąż się śmiejąc, tak szeroko, że aż go to bolało. – Kurwa. Tak.

Harry zaśmiał się znowu, łzy szczęścia wypalały jego własne oczy.

- Dobrze. Więc… uh… W takim razie… to należy do ciebie. – Harry otworzył pudełeczko, by ukazać subtelny srebrny pierścionek, którego diament jasno świecił w stronę Lou. – To wszystko twoje. Jak moje serce. – Harry wyszeptał z promienistym uśmiechem.

- A ja jestem cały twój. – Louis pochylił się i pocałował Harry’ego. Potrzebował go poczuć, pokazać jak bardzo go kochał.

W końcu oderwał się od niego i nie mógł przestać mówić, gdy patrzył na pierścionek. – Kocham cię i też chcę dać ci pierścionek... Chociaż... Jak w ogóle było cię na to stać, Harry? – zapytał Louis ze zdyszanym śmiechem.

Harry był na tyle skromny, by wyglądać zakłopotanie. – To nic takiego... Znasz piekarnię, w której pracuję? – Louis skinął z komicznym uśmiechem. – Cóż... Właściciele nie są już pierwszej młodości i chcą przejść na emeryturę, a skoro nie mają dzieci a ja jestem jedynym, któremu pozwolili zostać i przekazali przepisy... więc mi ją dają. Podpisałem dokumenty i gdy tylko skończę 18 lat, będzie moja.

- Naprawdę?  Harry, to cudownie! – Louis rozpromienił się pękając z dumy. Harry zarumienił się i przygryzł dolną wargę, odciągając na chwilę wzrok od Louisa.

- Więc... Mam teraz trochę dodatkowej gotówki... – Harry nie myślał nawet o powstrzymaniu ogromnego uśmiechu, który wdarł się na jego usta. Louis zdecydował zrobić to za niego, pochylając się do delikatnego pocałunku i przyciągnął młodszego chłopaka bliżej.

- Jesteś niesamowity, Harry – wyszeptał łagodnie, zawieszając wzrok na błyszczącym pierścionku. – Poważnie... wow, Haz, to jest piękne.

- Cieszę się, że ci się podoba... – Harry uśmiechnął się głupkowato po pocałunk całkiem jakby był na haju. – Kobiety w sklepie śmiały się z mojego zestresowania, nie wiedziałem który wybrać i... Czekaj, wciąż muszę zapytać! – Harry zaśmiał się nerwowo. Jego ręce trzęsły się, gdy wyciągał pierścionek z pudełka, jeszcze raz ścisnął dłoń Louisa. – Nie mogę uwierzyć, że prawie o tym zapomniałem.

Louis uśmiechnął się, praktycznie skacząc w miejscu. W jego klatce piersiowej aż wrzało z podekscytowania. – Dobrze. Pytaj. Jestem gotowy.

- Louis. – Harry zaśmiał się, przygryzając wargę. Starał się zachować powagę, na jaką zasługiwało to cudowne i zajebiste wydarzenie. Uśmiech na jego ustach był jasny i niemal absurdalny, ale go to nie obchodziło. – Louis, wyjdziesz za mnie?

- Harry. Louis odpowiedział uśmiechem, oczy błyszczały ze szczęścia, które przepełniało go tylko, gdy był z Harrym lub w pobliżu Harry’ego. – Tak, Harry. Tak, wyjdę za ciebie i będę cię kochał na zawsze.

- Znakomicie. – Harry nie kłopotał się powstrzymywaniem łez, wydostających się z jego oczu i spływających po policzkach. – Absolutnie.. Tak. Kocham cię. – Harry zaśmiał się niepewnie, wsuwając pierścionek na palec serdeczny Louisa, zanim wstał.

Louis przyciągnął go do siebie mocno. Jedną ręką objął jego ciało, drugą umiejscowił na twarzy chłopaka i kciukiem wytarł jego policzki, podczas, gdy po jego własnych spływały właśnie łzy. Zaśmiał się i pocałował Harry’ego.

- Kurwa, tak bardzo cię kocham.

- Też cię kocham Louis... Boże, kocham cię. – Harry oddał pocałunek przez łzy i śmiech. Był tak szczęśliwy. Owinął drobniejszego chłopaka ramionami, trzymając go blisko i całując ponownie, podczas gdy jego żołądek wywracał fikołki, a serce zachwiało się gwałtownie w klatce piersiowej.

Louis uśmiechnął się w pocałunek, uczucie zimnego metalu na jego palcu było tak nowe, obce, ale mu się to podobało. –  A teraz, bardzo ważne pytanie Harry... – Ale uśmiech Louisa ślepo zdradzał, że nie było to nic takiego. – Kto będzie twoją drużbą? Zayn czy Dani?

- Zayn. Zabiłby mnie, jeśli bym go nie wybrał. Chociaż, szczerze… Danielle przejmie nasze wesele. – Harry oddał uśmiech i przycisnął swoje czoło do czoła Louisa. – Boże... Nasze wesele. Bierzemy ślub Lou! Kurwa! Ślub! – Zaśmiał się, odchylając głowę i ujął w dłonie biodra Lou. Uniósł go i zaczął obracać się w kółko. – Ślub!

Louis wydał z siebie dźwięk zaskoczenia, gdy Harry podniósł go w górę. Przysięgał, że nie było to tak dziewczęce jak zabrzmiało. Zaśmiał się i objął szyję Harry’ego.

- Ślub. – Słowo ześlizgnęło się z jego języka, powodując miłe uczucie. – Wow. Naprawdę będziemy małżeństwem! Mówiłeś o tym komuś? Czy ktokolwiek wiedział, że to planujesz?

- Nie… Nie wiedziałem nawet, dopóki nie zobaczyliśmy tego wesela i wczoraj, gdy zobaczyłem jak śpisz, zdecydowałem, że chcę budzić się koło ciebie do końca świata. – Harry szczerząc się, odstawił Louisa na ziemię i mocno go pocałował.

Louis rozpłynął się w pocałunku, kochał w tym wszystko. To, że było to tak spontaniczne, to, że byli zagranicą, to, że miał poślubić Harry’ego...

- Muszę powiedzieć mamie. I Liamowi. I Niallowi. Harry, ani ja nie mogę w to uwierzyć, ani oni nie uwierzą! – Louis rozpromienił się.

- Ja muszę powiedzieć Zaynowi i Dani i mamie... Oh Boże... Moja mama! – Harry przełknął swój uśmiech. – Oh, ona mnie zabije za to, że jej nie powiedziałem. Kurwa, niech zabija! Wychodzę za mąż! – Zaśmiał się, wtulając głowę w szyję Louisa, całując nie raz i nie dwa przypadkowe miejsca.

- Bierzemy ślub. – Louis uśmiechnął się, trzymając blisko Harry'ego i odchylił trochę głowę, by dać mu lepszy dostęp do szyi. – Harry, MY bierzemy ślub! Możesz w to uwierzyć?

- Nie, nawet w najdzikszych snach – mruknął Harry naprzeciw obojczyka Louisa, wciąż wytyczając ustami ścieżkę i przygryzł skórę chłopaka, zanim zassał delikatnie miejsce zostawiając ślad.

Louis jęknął cicho, wplatając palce w loki Harry’ego. – Harry... Mieliśmy spotkać się z Niallem i Zaynem. Możemy im powiedzieć i w ogóle...

- Mogą poczekać... – wyszeptał Harry, poprawiając dłonie na plecach Louisa i pocałował jego jabłko Adama. -  Mogą poczekać... jesteś mój... I chcę... Taa. – Harry zaśmiał się lekko, wsuwając rękę pod koszulkę Louisa. – Boże, Lou...

Louis zadrżał i przebiegł dłonią w dół klatki piersiowej Harry’ego, uśmiechając się mimo wcześniejszych protestów. – Tak. A ty jesteś mój... Ale co jeśli wejdą? Nie chcę naznaczyć już-wkrótce gołąbeczków.

- Widzieli gorsze rzeczy. – Harry oderwał się od Louisa, by posłać mu uśmiech i pochylił się, by płynnie go pocałować. Delikatnie szturchnął językiem dolną wargę chłopaka i owinął ramionami swojego narzeczonego (Kurwa mać swojego narzeczonego!).

Louis rozchylił usta, by chłopak mógł ‘wejść’, pieprzyć to, ich przyjaciele mogli w końcu poczekać kilka minut dłużej. Miał Harry’ego i byli zaręczeni i wow, wszystko było tak całkowicie nierzeczywiste. Nie chciał żeby kiedykolwiek się to skończyło.

Harry uśmiechnął się w pocałunek, w pełni gotów, by chwilowo zapomnieć, że istnieje ktokolwiek poza Louisem... i wtedy zadzwonił jego telefon, rujnując ich moment. Harry jęknął, przerywając pocałunek. – Kurwa... – mruknął, spoglądając na telefon, spoczywający na stoliku nocnym.

- Jeśli to Zayn, powiedz mu, że jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym. A jeśli Dani, powiedz, że zadzwonisz później – droczył się Louis, nie wypuszczając Harry’ego. To był ich moment, a głupi telefon wszystko zepsuł.

- Nikt nie dzwoni, kochanie. – Harry zachichotał mimo, iż ich ich chwila właśnie ulatywała. – To alarm, który kazałeś mi ustawić, żebyśmy nie zapomnieli o spotkaniu i nie wystawili Nialla i Zayna. Więc właściwie kochanie, to jakby twoja wina... – Harry uśmiechnął się do Louisa, całując czubek jego nosa.

- Niee, to nie może być moja wina. – powiedział z udawaną niewinnością, marszcząc nos i całując Harry’ego. – Zbyt mnie kochasz, żeby mogło to być prawdą.

- Cóż, kocham cię... – Uśmiechnął się ciepło Harry, jego telefon wciąż dzwonił a stoliku. – I jak bardzo chciałbym powiedzieć chrzańmy to i zostańmy się pieprzyć... Tak musimy się z nimi spotkać... Czyż nie? – powiedział bezczelnie.

Louis westchnął. – Jak to przeskoczyło ze mnie przekonującego ciebie do ciebie przekonującego mnie? – Louis oderwał się od niego, ale tylko nieznacznie. Nie chciał być zbyt daleko od Harry’ego, nie gdy przebywanie z nim, sprawiało, że był tak szczęśliwy. – Dobrze, powiedz swojemu telefonowi, że idziemy.

- Boże, kocham cię. – Harry zaśmiał się, ujmując dłoń Louisa i odchylił się, by wziąć telefon i wyłączyć alarm. – No dalej, przepiękny. Chodźmy napastować nie-do-końca-parę, co?
- Jestem gotów. – Louis rozkołysał dłoń ich splecione dłonie. – To daje mi doskonałą szansę, by pokazać światu mojego seksownego i pięknego narzeczonego.

Harry tylko rozpromienił się na słowo ‘narzeczony’. Boże, cudownie było to słyszeć. Ścisnął dłoń Louisa i przyciągnął do bliżej do szybkiego pocałunku, zanim wziął do ręki klucz od pokoju i otworzył drzwi, by mogli wyjść na korytarz.

Hotel był normalnych rozmiarów, nie zbyt duży, nie zbyt luksusowy. Wszystko pasowało idealnie do ich szkolnego budżetu. Był taki, na jaki było ich stać, a i tak, dla Louisa, wyglądał wspaniale. Wiedział, że to dlatego, iż był na miłosnym haju. Wcześniej nie widział w tym miejscu niczego nadzwyczajnego, ale teraz gdy szedł z Harrym do pokoju Nialla i Zayna, wszystko wyglądało spektakularnie.

Miłość wisiała w powietrzu.

Harry zanucił cicho pod nosem, gdy zerknął na ich splecione dłonie. Światło oplotło pierścionek, który migotał dumnie na palcu Louisa. Harry znów musiał się uśmiechnąć i ścisnął mocniej rękę chłopaka.

Louis spojrzał na Harry’ego i szeroko się uśmiechnął, zanim odwrócił się i zapukał w ciężkie, drewniane drzwi Zayna i Nialla. Pochylił się i mocno pocałował Harry’ego, póki mógł.

Harry uśmiechnął się w pocałunek i położył dłoń na karku Louisa, całkowicie przekonany o tym, iż nic nie mogło sprawić, że ich bańka szczęścia pęknie.

Drzwi otwarły się i ukazały Zayna. Na jego twarzy, dało się zauważyć napięcie. – Oh... jesteście – powiedział cicho. Harry oderwał się od Louisa z przewlekłym uśmiechem, zanim spojrzał na przyjaciela z uczuciem, że coś jest nie tak.

- Hej Z, jesteście gotowi?

Louis przechylił głowę, by spojrzeć w głąb pokoju i starał się zorientować co się dzieje. Zayn brzmiał śmiesznie, a Niall stał tam niesamowicie spięty i spoglądał gdzieś w bok.

- Taa, właśnie mieliśmy do was iść – odparł Niall. Jego głos był niski i... brzmiał zabawnie.
- Sorry za spóźnienie – powiedział Harry, skanując twarz Zayna i starając się rozeznać w sytuacji. Oczy Zayna były... mętne. – Coś nas zatrzymało... Wszystko dobrze?

- W porządku. Czemu? Więc, z czym utknęliście? – zapytał Niall. Wyszedł na korytarz i stanął obok Louisa, starając się stworzyć dystans między Zaynem. Louis obserwował przyjaciela ze zmarszczonymi brwiami.

- My uh… - Harry zarumienił się na chwilę i zawstydził. – Zadałem Lou bardzo ważne pytanie...

Zayn uniósł brew i oparł się o framugę drzwi, krzyżując ręce na piersi.

Louis również się zarumienił, niemniej jednak uśmiechnął się, a palce zadrżały na dłoni, na której znajdował się pierścionek. Niall się odezwał – Pytałeś, czy zrobi ci loda czy...? – Blondyn próbował zażartować, jego usta wygięły się w uśmiechu.

- Jakbym musiał pytać – mrugnął. Zayn wywrócił oczami, uśmiechając się wbrew samemu sobie. – Nie... Ja um... Zapytałem go... Czy za mnie wyjdzie.

Zayn zamarł na ostatnie słowa Harry’ego, jego oczy zamigotały, zatrzymując się na dłoni Louisa. Szukał pierścionka. – Ty… co?!

Louis wyciągnął dłoń z uścisku Harry’ego i pokazał ją przyjaciołom. Ich oczom ukazał się srebrny pierścionek, lśniący na skórze Louisa. – Zapytał czy za niego wyjdę, a ja się zgodziłem.

- Ty… Ty co? – Zayn zająknął się, patrząc na Harry’ego szeroko otwartymi oczami. Harry uśmiechnął się do niego bezczelnie.

- Taa... Zrobiłem to... Tak dosłownie.

Oczy Nialla rozszerzyły się, gdy wpatrywał się w pierścionek. Louis i Harry, oni... Oni...
- Zaręczyliście się? Na pewno jesteście gotowi? – zapytał Niall, mrugając.

-Tak. – Louis uśmiechnął się do przyjaciela. – Tak, jestem pewien, że jesteśmy gotowi. To znaczy, nie myślałem dopóki to się nie zdarzyło, ale... – Spojrzał na Harry’ego i się rozpromienił. – Ale tak.

- Ja... wow. – Zayn gapił się oszołomiony, przebiegając palcami przez włosy. – Ja... Gratulacje! – Wydusił z siebie śmiech. Harry odprężył się, biorąc to jako aprobatę i przyciągnął przyjaciela do uścisku.

- Ta... – urwał Niall, jego oczy spoczywały na pierścionku, który był czymś więcej niż tylko pierścionek. – Gratulacje...

- Chodź Nialler – nakazał Louis i również go przytulił. – Dzięki. Tobie też, Zayn. Dziękuję, że jesteście szczęśliwi z naszego powodu.

- Jak miałbym nie być? – zapytał Zayn, odrywając się od nich z uśmiechem. – Kochacie się i jesteście szczęśliwi. Czego więcej mógłbym chcieć dla swoich przyjaciół?

Harry rozpromienił się. – Jesteś najlepszy. Boże, teraz naprawdę musimy iść świętować!
- Gdzie? – zapytał Niall, czując jak słowa Zayna przecinają jego klatkę piersiową jak nóż. Starał się to ignorować, zamiast tego być szczęśliwym z powodu przyjaciół. Mógł to zrobić.
- W jakieś fajne miejsce. – Louis się wyszczerzył.

- To Nowy Jork! Musi być jakieś miejsce, gdzie możemy iść! – powiedział Harry z uśmiechem. Zayn skinął, przyklejając do twarzy uśmiech.

 - Miliard możliwości w mieście jak to. Może idźcie przodem co? Muszę coś skończyć, nie jestem jeszcze do końca gotów. – Naprawdę, potrzebował kilku chwil, by sobie to ułożyć, by uspokoić gnające, cierpiące serce. To było dużo.

Harry i Louis byli zaręczeni i całkowicie zakochani. Niall go kochał, ale nie chciał z nim być. A on... cóż, on kochał Nialla tak bardzo, że to sprawiało mu to fizyczny ból. – Serio, idźcie, muszę się upiększyć.

- Zawsze jesteś piękny – stwierdził Louis, wywracając oczami i uśmiechając się do Zayna. – Mam rację, Niall? Czy Zayn nie jest zawsze piękny?

Niall posłał Zaynowi spojrzenie, zastanawiając się o czym myślał. Do diabła, Niall zastanawiał się co sam myślał, jego umysł był nie do zatrzymania.

- Dajmy mu chwilę, okay? – zapytał Niall.

- Zayn, jesteś cudowny. Czy musimy odbywać znowu dyskusję o brwiach? – droczył się z uśmiechem Harry zanim ścisnął ramię Zayna. – Spotkamy się w lobby, tak?

Zayn wymusił kolejny uśmiech i skinął – Taa, będę tam dosłownie za minutę.

Louis ruszył w kierunku lobby, wziął Harry’ego za rękę i pociągnął go za sobą, szczerząc się. Niall obserwował ich z małym uśmiechem, naprawdę szczęśliwy z powodu przyjaciół, mimo iż to wszystko było niewłaściwe, jeśli o niego chodziło.

Co sprawiło, że obrócił się do Zayna.

- Zayn?

Zayn spojrzał na Nialla. – Co Niall? – zapytał delikatnie, a uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy szczęśliwa para była poza zasięgiem wzroku.

- Przepraszam, Ja... – Ale słowa zamarły na ustach Nialla. Nie był pewien, co ma powiedzieć. Wiedział tylko, że czuł się dziwnie. Że tak szybko jak zobaczył pierścionek na palcu Louisa i usłyszał wiadomości dotyczące zaręczyn, coś go dotknęło.

Louis i Harry się kochali. I on kogoś kochał, ale nie mógł mieć miłości jak oni. To znaczy, nie mógł, jeśli przynajmniej by nie spróbował.

- Niall... – Zayn skrzywił się, obserwując uważnie blondyna. – O co chodzi? – Nie wiedział ile jeszcze mogło znieść jego serce.

- Boje się – przyznał Niall, wbijając wzrok w stopy. Wskazał na miejsce, gdzie przed chwilą znajdowali się Harry i Louis. – Czy nic a nic cię w tym nie przeraża?

- Nie – odpowiedział szczerze Zayn. Widział jak Harry kocha Louisa na dystans przez lata. Widział jak bardzo Harry’emu zależało na Louisie i jak Louisowi zależało na Harrym. Jeśli istniała na tym świecie para, której mogłoby się udać, to właśnie im. – Są szczęśliwi Niall. Dlaczego miałoby to być straszne?

- Bo to może się tak łatwo rozpaść – wyjaśnił Niall, opuszczając dłoń. – Nie mówie, że akurat oni się rozpadną, nie, są nieustraszeni ale... Ja nie. Znaczy nieustraszony. Szczęście nie zawsze trwa.

- Niall czemu… - jęknął Zayn, przebiegając dłonią przez zmęczoną twarz – czemu jesteś tak negatywnie nastawiony? Dlaczego nie możesz po prostu dać temu... nam szansy? Moglibyśmy być tak szczęśliwi jak oni... ale ty nie chcesz nawet pozwolić nam spróbować.

Niall skulił się i odszedł na krok. – Nie wiem... – Potrząsnął głową, a blond kosmyki rozkołysały się na jego czole. – Nie chce tak o tym myśleć. Ale myślę. I to czego naprawdę chcę, bardziej niż czegokolwiek, to ty...

- Więc możesz mnie mieć – powiedział z irytacją Zayn, gestykulując. – Jestem gotów ci siebie dać. Dlaczego tego nie widzisz? – Chciał po prostu owinąć dłońmi Nialla i trzymać go blisko siebie.

- Nie wiem… - Wzruszył ramionami. – Przykro mi. Naprawdę mi przykro. Ja... – Niall spojrzał na Zayna. – Kocham cię. Naprawdę strasznie cię kocham. Chcę z tobą być i chcę być szczęśliwy. Ale zawsze coś psuję...

- Możemy zacząć od nowa – przyrzekł Zayn, podchodząc do Zayna z błagalnym wzrokiem. – Praktycznie nigdy  tak naprawdę nie zaczęliśmy... Ale możemy. Jeśli nam pozwolisz. – Zayn zawahał się na chwilę i sięgnął, by ująć dłonie Nialla.

- Chciałbym… - skinął Niall, mocno trzymając ręce Zayna i uśmiechając się. – Ja... Chciałbym wziąć cię na randkę. Jesteśmy w Nowym Jorku, a ja marnuję cały czas, jaki moglibyśmy spędzić razem, bawiąc się.

Zayn uśmiechnął się. – Cóż, też bym tego chciał. – Pozwolił spojrzeniu przepełznąć przez twarz Nialla, pochłaniając każdą cudowną cechę. – Ten wieczór był największą emocjonalną trąbą w całym moim życiu... – starał się zażartować, lekko się śmiejąc.

Niall nie mógł zrobić nic innego, jak tylko się zaśmiać, wiedząc jak prawdziwe było to stwierdzenie. Zaśmiał się, zanim sięgnął, by wziąć Zayna w ramiona i mocno go uścisnął. – Jezu kurwa Chryste, przepraszam. Nie chciałem być tak okropny. Dzisiejsza noc będzie dobra, prawda?

- Dzisiejsza noc będzie cudowna. – Zayn zaśmiał się trochę nieśmiało. – I wtedy... Możemy mieć naszą randkę. – Zarumienił się trochę, mocniej przytulając Nialla.

- I może być jak kiedyś, ale lepiej – dodał Niall, obracając głowę i całując miejsce poniżej szczęki Zayna. – Bo cię kocham.

- Też cię kocham – odszepnął Zayn, odchylając się do tyłu. Ujął brodę Nialla i przygryzł na chwilę wargę, zanim nachylił się i delikatnie go pocałował.

Niall oddał pocałunek, jego powieki się przymknęły. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę z tego czemu ludzie nie bali się związków. Całowanie osoby, którą kochasz i która kocha ciebie, jest najcudowniejszą rzeczą na świecie.

Zayn nie mógł powstrzymać uśmiechu i pogłębił pocałunek. Mógł poczuć jak się osuwa. Wiedział, że powinien być ostrożny, szczególnie z problemami jakie wypłynęły na powierzchnie, ale nie mógł nic poradzić, jak tylko oddać się uczuciom. Kochał Nialla i zamierzał kochać każdą jego część tak mocno jak tylko po potrafił.

Jego ręce ześlizgnęły się, by spocząć na talii Nialla. Zanucił cicho w jego usta.

Niall zarzucił dłonie na szyję Zayna i przerwał pocałunek, przez zbyt szeroki uśmiech. – Zaręczeni czekają na nas w lobby...

- W takim razie, powinniśmy iść? – zapytał Zayn z głupkowatym uśmiechem. – Znasz tą dwójkę, zostaw ich na zbyt długo i zrobią się jak króliki. – Odszedł od Nialla na pół kroku, biorąc dłoń blondyna z nową ufnością.

- Taa. Nie możemy im na to pozwolić, gdy mamy świętować. – Niall uśmiechnął się, spoglądając na ich dłonie. Złożył na ustach Zayna ostatni, szybki pocałunek, zanim pociągnął go naprzód. – Chodźmy.

- Tak, chodźmy. – Zayn oddał uśmiech, dając się ciągnąć do hallu. Jego żołądek trzepotał dziko z ekscytacji i miłości. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko było prawdą, ale zamierzał przylgnąć do tego bardziej niż do czegokolwiek.

Nic nie mogło tego zrujnować.


~


* Nie lubię jak ktoś tak mówi, ogólnie jestem troche mało ‘slangowa’ czy coś, ale no tu właśnie o to chodziło. Że Lou gapił się na Harry’ego i no... obczajał go, wiecie o co chodzi.







22 komentarze:

  1. Uwielbiam tego shota, jeśli jesteś na siłach to dalej tłumaczyć to jestem za.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest najpiękniejszy rozdział, najlepszy i wgl co tu dużo mówić. Cudo po prostu. Czego chcieć więcej od życia. Wystarczy mi zaręczony Larry i pogodzony Ziall. Cieszę się, że wszystko się ułożyło i już jest ok. Bardzo Ci dziękuję za tłumaczenie tego oneshota, jesteś wielka. Jeśli tylko dalej chcesz nam tłumaczyć to jestem jak najbardziej za! Chcę wiedzieć co jest dalej, a bez Ciebie się nie dowiem. Także czekam na nowe tłumaczenie. Zaczniesz tłumaczyć nowy kiedy będziesz chciała, nie będę Ci narzucać kiedy powinnaś pisać, to Twoja decyzja, a wiem że czasu zawsze brakuje :)

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh ONI SIĘ ZARĘCZYLI!
    ohhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh LARRY SIĘ ZARĘCZYŁ!
    ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh ONI BIORĄ ŚLUB!
    AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW LARRY BIERZE ŚLUB!
    UMIERAM !!!
    ZIALL! TAK, KURWA TAK! ZAILL IS REAL! *___* w końcu Niall się zgodził, i ma szczęście chłopak, bo nie wiem co bym mu zrobiła gdyby jednak nie zaryzykował :)
    świetne tłumaczenie, za które bardzo dziękuję i czekam na kolejną część! ;**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy2/25/2013

    Jak dla mnie świetne tłumaczenie i w ogóle cudowny rozdział;) Jestem za!!! Jeśli masz chęci to z przyjemnością przeczytam drugą część ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział :) Zaręczony Larry... Te oświadczyny... Cudo :) No i w końcu Niall zdradził woje obawy. Co może pójść nie tak?
    Genialne tłumaczenie. Dziękuję. Przyznam ci się, że nawet nie wiedziałam, iż jest jeszcze jedna część. Ja także przyłączam się do próśb o jej przetłumaczenie... Pewnie nie powstrzymam się przed zajrzeniem do oryginału, ale to i tak nie to samo, co przeczytać dobrze przetłumaczony tekst.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww, zaręczyny Larry'ego *.* Tak mi się przyjemnie na sercu zrobiło. Oczywiście będę niesamowicie szczęśliwa, jeśli przetłumaczysz drugą część. Wielkie dzięki za tą. :) xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy2/25/2013

    OMFG!!! LARRY i ZIALL *_* <3 zdecydowanie chcę, żebyś tłumaczyła to dalej :D uwielbiam Cię i to opowiadanie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy2/25/2013

    jasne że masz tłumaczyć dalej. To chyba logiczne Ah ten Larry i Ziall. Niech żyją długo i szczęśliwie :)) <3
    @CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy2/25/2013

    Jasne, że chciałabym, żebyś pociągnęła to dalej! :DD no bo przecież Larry i Ziall *_____* rozpływam się ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z poprzedniczkami. :) Tłumacz dalej jak masz siły, a ja na pewno będę to czytała, bo szczerze mówiąc z moim angielskim z pewnością tego nie zrobią, a jeśli już bym się z to zabrała to miną wieki.
    Tak więc bardzo bym się cieszyła, gdybyś kontynuowała tego shota. :)
    Co do rozdziału to jest świetny.
    Poziom słodkości Lou i Hazz osiągnął poziom HARD! Cholera zaręczyli się! :)
    Tak szybko. I jestem naprawdę ciekawa co na to ich rodzice.
    Ziall. No w końcu Horan zaczął myśleć. Do odważnych świat należy, a on nie chciał zaryzykować dla Zayna? No chyba jakiś chory był! :)
    Ale dobrze, że oprzytomniał, po tym jak zobaczył jak dużo w sumie ryzykuje Harry z Lou. Ślub to już coś poważnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy3/02/2013

    Cudowne tłumaczenie <3 Dziękuję za nie *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy3/11/2013

    Jeśli tylko masz siłe, to jestem jak najbardziej za dalszym tłumaczeniem tego, jesteś świetna cvbghjkhf *-*

    OdpowiedzUsuń
  13. tłumacz dalej suko!
    będziemy czytać

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy3/12/2013

    Kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy3/17/2013

    pizdo jebana pisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy3/25/2013

      Ciołku, jak Ty do niej się zwracasz? Chcesz, to sam tłumacz!

      Usuń
  16. Anonimowy3/25/2013

    Nowy, nowy, nowy, nowy!

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy4/06/2013

    OMG ile emocji!! Uśmiech mi nie schodzi z twarzy...omg ręce mi się trzęsą XD Kurde to było supeeeeeer!!!! Nie wiem co mam jeszcze napisać bo jakoś zdania nie mogę skleić.
    No kurde mam nadzieje ze będzie dalej to tłumaczyć bo to jest warte wysiłku XDD aczkolwiek nie będę cię zmuszać do niczego ale wiedz ze to chyba był najlepszy ziall jaki czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy4/11/2013

    hej, polecam tego fica, jest świetny... czytalam pierwszą część, byłąprzegenialna, druga też wydaje się być boska. przetłumaczysz, błagaaam?
    http://thatlarrything.tumblr.com/post/39181480453/dangerous-hesitations-a-dangerous-temptation-sequel

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam tego fica. Jest taki uroczy, słodki, no rewelacyjny!
    Wielbię Cię, że postanowiłaś tłumaczyć drugą część tego :D jest świetna, tak jak i pierwsza o Larrym.
    AAAAAAAAAAA, Larry... tutaj tak zakochany słodko i wgl, rozpłynąć się można <33

    @1DWixx + liczę na nowy rozdział w niedługim czasie, choć do niczego nei zmuszam, wiem ile to czasu zajmuje... :3

    OdpowiedzUsuń
  21. ZARĘCZYNY LARRY'EGO OMG AGFHGGDGDHDJJDJDJJFEHJFJFGJGFJGFJK

    OdpowiedzUsuń

no śmiało, wystarczy zwykłe 'przeczytałam/em' :)