S:
Jestem do dupy, do tłumaczenie zajęło mi ponad 10h z przerwą na siku i ciastko. I nawet nie żartuję. Siedziałam nieprzerwanie z laptopem, bez obiadu bez niczego, wysłałam kilka smsów, telewizor huczał gdzieś w tle. Kurna ja się tu poświęcam! Ale jestem do dupy, że tak długo mi to zajęło, nie wiem czemu, może dlatego, że nie czuję się dziś najlepiej...
W każdym bądź razie zastanawiałam się długo, czy podzielić ten rozdział, ale nie zrobię tego, bo nie wiem nawet, w którym miejscu to urwać. Więc jest choleeeeernie długi, prawie jak dwa. Nie wiem jak błędy, sprawdzę jutro, mam już dosyć tych wszystkich literek, mój mózg nie zniesie więcej. Ostrzegam, że (przynajmniej na początku) tłumaczenie jest do kitu. Musiałam układać tą wyliczankę, co było dziwne, zmieniałam i poprawiałam milion razy. Sory za spoiler xd
Jeszcze jedna rzecz. To ostatni rozdział tej części i tu mam pytanie do was: czy tłumaczyć to dalej? Jak pewnie wiecie, jest druga część oneshota, ale nie wiem, czy jeszcze wam się nie znudziło, czy coś... Dlatego pytam, z czystej ciekawości.
I ostatnie: mam w kwietniu egzaminy. I sprawdziłam w kalendarzu jak rozkładają się daty, jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów. Pewnie będę się trochę uczyć, chociaż nie wiem, ale anyways, mogę być zbyt zdenerowana, żeby w ogóle myśleć o blogu, w ostatnich tygodniach kwietnia. Źle reaguję na stres. Ale do rzeczy (często to powtarzam prawda, to znaczy 'do rzeczy'), rozdziały albo będę dodawać szybciej, żeby mieć potem luz, albo zrobię przerwę, ale krótką i dopiero za te 2 miesiące czy coś więc...
Komentujcie i przepraszam za przydługawy wstęp. Jeśli dotrwaliście do tego zdania, to jestem pełna podziwu ;)
.8.
Nowy Jork. Dom Brodway’a i
najcudowniejszych sztuk jakie kiedykolwiek były stworzone. Oczywiście, mieli
London Theatre ale uczyli się tam zbyt wiele razy żeby zliczyć.
Byli w innym kraju, gdzie, gdy nie
uczyli się sztuk i nie oglądali niesamowitych przedstawień, mogli robić
cokolwiek chcieli. Tak długo, jak tylko byli ze swoimi kumplami. Co nie było
złe dla Louisa ani Harry'ego, i tak nie mieli nigdy zamiaru się rozdzielać.
Widzieli tyle rzeczy. W tym
ruchliwym mieście, gdzie każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie, mogli się bawić
i znajdować wiele rozrywek. Byli nawet świadkami ślubu gejów. W samym środku
miasta.
Louis nie mógł nic poradzić na to,
że uśmiechnął się przez to wspomnienie, przypominając sobie jak wziął Harry'ego w
ramiona i pocałował.
Każdy zasługiwał by być szczęśliwym
i kochanym.
Harry rozpromienił się, trzymając
Louisa blisko siebie i mamrocząc słodkie słówka do jego ucha, gdy przygotowywali
się do wyjścia. Kochał być z Louisem, wciąż i niezmiennie. Nadal był nieco
zaszokowany tym, że mógł nazwywać tego pięknego chłopca swoim.
Przebiegł palcami przez swoje loki,
czekając aż Louis opuści łazienkę. Mieli wyjść na miasto z Zaynem i Niallem,
żeby trochę się zabawić, póki mogli. To
będzie jak podwójna randka. Harry nie mógł nie zaśmiać się na myśl o tym,
jak dobrze „para” dogadywała się do tej pory. Był tak niezmiernie szczęśliwy. Z
powodu Zayna, Nialla i tego, że miał Louisa. Boże, sama myśl o tym, że mógł w
ogóle czuć się tak kochanym i wiedzieć, że zawsze już tak będzie, sprawiała, że
jego serce mogło wybuchnąć z radości. Obrócił się z westchnięciem na łóżku, którego nawiasem
mówiąc nie używali i zaczął nucić, czując się jak w siódmym
niebie.
- M jak malinki na twoim karku... –
zaśpiewał gładko z uśmiechem, gdy zorientował się, że woda przestała szumieć. -
I jak idiota, którego kocham.
Louis otworzył drzwi do łazienki.
Wyszczerzył się, wiedząc, że będzie to wyglądało jak głupiutki uśmieszek, ale
wcale go to nie obchodziło. Tak strasznie kochał Harry'ego, że nie miało dla
niego znaczenia to, jak w tym momencie wyglądał. – Ł jak łaskotki w sobotnie
popołudnia.
Harry zaśmiał się, spoglądając w bok
na Louisa. – O jak oczy w kolorze oceanu. – Usiadł z promieniejącym uśmiechem,
wyciągając dłoń do Louisa, by ten do niego dołączył. – Ś jak śnieżynki w twoich
włosach.
Louis podszedł do Harry'ego, splótł ich
palce razem i zanucił – Ć jak ciepło twoich delikatnych warg. – Starał się nie
śmiać za bardzo i zaśpiewać do końca.
- Stworzona dla ciebie i mnie –
zaświergotał melodyjnie przez śmiech Louisa. Wyszczerzył się, ciągnąc chłopaka
na swoje kolana, by go pocałować. – Kocham, gdy śpiewasz – mruknął w usta Lou.
- Czy to lepsze od moich kości
policzkowych? – Louis droczył się, oddając pocałunek i wplótł palce w idealnie
skręcone loki Harry'ego.
- Nie ma nic lepszego od twoich
cholernych kości policzkowych – powiedział w uśmiechem i pogładził policzki
Louisa. – Jesteś tak piękny – wyszeptał chwilę później. Jego oczy błyszczały na
sam widok chłopaka.
- To ty jesteś piękny. Z tymi swoimi
perfekcyjnymi zielonymi oczami i loczkami i wspaniałymi ustami. – Louis zostawił
krótki pocałunek na ustach Harry'ego. – Ale moją ulubioną rzeczą w tobie jest to,
że jesteś tak słodki. Zbyt cudowny.
- Mogę tylko spróbować porównać się
do tego, na co zasługujesz Lou. – Harry zarumienił się, przemykając palcami w
dół szczęki Louisa.
- Na ciebie nie zasługuje nikt. –
Louis uśmiechnął się, spoglądając Harry’emu w oczy. – Ale ciesze się, że to
właśnie ja mogę cię mieć. – Przycisnął swoje czoło do czoła Harry’ego i
wyszeptał delikatnie – Kocham cię.
- Też cię kocham – odszepnął,
pochylając się, by złożyć subtelny pocałunek na ustach Louisa. Coś jakby
postanowienie, zawiązało się w jego brzuchu i pocałował chłopaka jeszcze raz,
trochę bardziej stanowczo, zanim przygotował się, na to co chciał zaraz zrobić.
– A dlatego, że cię kocham, coś dla ciebie mam... – wymamrotał przełykając
jakąkolwiek niepewność, która mogłaby zepsuć ten moment.
- Dla mnie? – Louis mruknął, patrząc
na Harry'ego, zanim pochylił się i złożył pocałunki w dół jego policzka aż do szczęki.
– Kiedy znalazłeś na to czas? Wymknąłeś się, Hazza?
- Możliwe, że wyszedłem na chwilę
wczoraj, gdy zasnąłeś po naszym biegu w deszczu. – Harry uśmiechnął się ciepło,
odchylając głowę do tyłu, by Lou mógł zbadać ustami więcej miejsc na skórze
Harry'ego. – Wyglądałeś tak uroczo, że nie chciałem ryzykować budzeniem cię i
stwierdziłem, że równie dobrze mogę w tym czasie coś załatwić.
- Myślałem, że pada tylko w Anglii –
Louis droczył się, całując szyję Harry'ego i uśmiechając się naprzeciw jego
skóry. – Więc, gdzie poszedłeś i co znalazłeś, gdy oddawałem się cudownym snom
o moim pięknym chłopaku?
- W żadnym nadzwyczajnym miejscu –
mruknął cicho. – Mały sklep, obok którego akurat przechodziłem. Nie pamiętam
nazwy. Zaczynała się na T i była jakaś taka dziewczęca. – Harry przebiegł
dłonią wzdłuż kręgosłupa Louisa. – Zejdziesz ze mnie, żebym mógł wyciągnąć to z
torby? – droczył się, szeroko uśmiechając.
- Dlaczego nie masz jakichś
super mocy jak na przykład telepatia? Nie musiałbym się ruszać. – Louis wydął
wargi, ale zgramolił się z Harry'ego niedbale. Położył się na łóżku i obserwował
młodszego chłopaka.
Harry tylko posłał mu w odpowiedzi uśmiech
i pochylił się, by skraść jeszcze jeden pocałunek, zanim wstał z łóżka i
podszedł do torby. – Wiesz... Chciałem dać ci coś wyjątkowego, ale nie jestem
pewien, czy ci się spodoba... – Harry wziął głęboki oddech, jego serce jakby
jąkało się w klatce piersiowej, gdy przekopywał walizkę.
- Oczywiście, że tak! – Louis usiadł
na łóżku, opierając się na łokciach. Uśmiechnął się szeroko widząc Harry’ego,
przeszukującego torbę i bezwstydnie go obczajał*. – Znasz mnie na wylot, wiesz
co lubię, a czego nie. Ufam ci.
- Wiem… Tylko… Naprawdę, chcę, żeby
ci się to spodobało Lou. – Harry owinął palce wokół prezentu, trzymając dłonie
z tyłu. Obrócił się przodem do łóżka. – Ty... Wiesz, znaczysz dla mnie
dosłownie wszystko i chciałem... Chciałem upewnić się, że to wiesz.
Oczy Louis’a złagodniały, gdy
uśmiechnął się delikatnie do Harry'ego. Nigdy nie widział go tak zdenerwowanego
czymkolwiek i było to słodkie. – Ty też znaczysz dla mnie wszystko... O co
chodzi Harry?
- To coś… coś jakby więcej niż tylko
prezent. – Harry uśmiechnął się, podchodząc do łóżka. Wyciągnął wolną rękę do
Louisa. – To... to również obietnica.
Louis powoli złączył ich dłonie.
Zżerała go ciekawość. – Obietnica?
- Taa. Bardzo ważna. – Harry ścisnął
jego dłoń jakby była jego kołem ratunkowym. Jego puls natychmiast uspokoił się
na dotyk Louisa. Podciągnął chłopaka do pozycji stojącej, przygryzając dolną
wargę zanim kontynuował. – To obietnica... na dobre i na złe. W bogactwie i
biedzie. W zdrowiu i chorobie... Póki śmierć nas nie rozłączy.
Louis czuł jak jego serce wali w klatce
piersiowej z każdym słowem wypowiedzianym przez Harry'ego. Świadomość powoli w
niego uderzała, otwarł usta w zdziwieniu. – E... Harry.... Mówisz poważnie?
Harry skinął powoli, biorąc głęboki
oddech zanim wyciągnął rękę, by ukazać małe, aksamitne pudełeczko na
pierścionek, spoczywające w jego otwartej dłoni.
Louis nagle poczuł, jakby nie mógł
oddychać. Wpatrywał się w pudełeczko w ręce Harry'ego. Dotknął go delikatnie
jednym palcem i poczuł miękki aksamit.
Był tak zaszokowany, że nie mógł nic
powiedzieć.
Harry uśmiechnął się nieco drżąc i
starał się odebrać tą ciszę jako coś dobrego. – Ja...
Zgaduję, że w takim razie
powinienem zrobić to... zrobić to właściwie. – Harry ścisnął dłoń Louisa,
odstępując od niego na jeden krok. Z niepokojem owinął palcami pudełko.
-Właściwie? – zapytał Louis tak
strasznie zdezorientowany. Bo obydwoje byli tacy młodzi i nie byli ze sobą
wcale aż tak długo i jakim cudem w ogóle Harry'ego było na to stać? Wszystko
zdawało się być zbyt surrealistyczne i całkowicie nieuzasadnione, by chociaż o
tym myśleć.
Ale to był Harry. Harry Styles,
chłopak, który ubierał się jak bad boy tylko po to, by przykłuć uwagę Louisa i
Boże, tak bardzo kochał Harry'ego, że nie ważne jak nieuzasadnione to było, było
jednocześnie całkowicie sensowne.
Harry wciągnął powietrze i wolno
opadł w dół na jedno kolano, obracając w dłoni pudełeczko z zatroskaniem,
podczas gdy starał się dobrać słowa. – Lou... Louis kocham cię. Kocham cię tak
bardzo i kochałem cię tak długo, że wydaje się być prawie niedorzecznym, to że
w ogóle mam szansę to zrobić, bo wciąż zdaje się jakbyś był snem. – Harry
posłał mu kolejny drżący uśmiech, ściskając mocno palce chłopaka.
Oczy Louisa zaczęły piec. Przełknął
słabo ślinę, starając się zrobić co w jego mocy, by nie płakać. Szczerze, nigdy
nie oczekiwał, że Harry mu się oświadczy i było to bardziej cudowne, niż
kiedykolwiek mógł sobie w ogóle to wyobrazić. Oddał uśmiech, równie drżący jak
ten Harry’ego, uwalniając oddech, który trzymał, nawet nie zdając sobie z tego
sprawy.
Serce Harry'ego minęło jakieś trzy
uderzenia, na widok uśmiechu Louisa. To był dobry znak. – Ja... Pamiętasz ten
ślub, który widzieliśmy w Central Parku? Jak szczęśliwie wyglądali ze sobą ci
ludzie i jak bardzo się kochali?
Louis przygryzł wargę, uśmiech wciąż
groził rozszerzeniem się na całą twarz, i skinął głową. Ledwo mógł odnaleźć
swój głos, spoglądając tak na Harry’ego. – Tak...?
- Gdy to zobaczyłem, jedyne co
mogłem zrobić, to myśleć o tobie i o tym, jak szczęśliwi jesteśmy razem i wiem,
nie spotykamy się od lat, prawie w ogóle, ale to nie ma znaczenia, bo kocham
cię bardziej niż mógłbym nawet spróbować to dobrze okazać i wtedy już
wiedziałem, że chcę cię poślubić.
Harry zaśmiał się słabo. – I wiem
jak to niedorzeczne... ale to prawda. Chcę cię poślubić Louisie Williamie
Tomlinsonie. Chcę. I chcę, żebyś był mój, oficjalnie, do końca świata i o jeden
dzień dłużej.
Serce Louisa pląsało jak szalone w
klatce piersiowej, łomocząc i skacząc. Był tak szczęśliwy patrząc na
Harry'ego. Był jednocześnie przerażony jak i pełen zachwytu.
Ścisnął dłoń Harry’ego.
- Chcę… - Louis odkaszlnął,
szczerząc się i śmiejąc nieznacznie przez to jak jego głos gdzieś utknął. – Też
chcę cię poślubić Harry Edwardzie Stylesie. Chcę byś był moim mężem,
oficjalnie, do końca świata... i o jeden dzień dłużej.
- Naprawdę? – Harry się
rozpromienił. Zachwycony i zdziwiony uśmiech wdarł się na jego usta. – Naprawdę
miałeś to na myśli?
- Oczywiście. – Louis szeroko się
uśmiechnął. – Tak. Tak, oczywiście, że tak. – Jego oczy zrobiły się wilgotne,
przetarł je, wciąż się śmiejąc, tak szeroko, że aż go to bolało. – Kurwa. Tak.
Harry zaśmiał się znowu, łzy
szczęścia wypalały jego własne oczy.
- Dobrze. Więc… uh… W takim razie…
to należy do ciebie. – Harry otworzył pudełeczko, by ukazać subtelny srebrny
pierścionek, którego diament jasno świecił w stronę Lou. – To wszystko twoje.
Jak moje serce. – Harry wyszeptał z promienistym uśmiechem.
- A ja jestem cały twój. – Louis pochylił
się i pocałował Harry’ego. Potrzebował go poczuć, pokazać jak bardzo go kochał.
W końcu oderwał się od niego i nie
mógł przestać mówić, gdy patrzył na pierścionek. – Kocham cię i też chcę dać ci
pierścionek... Chociaż... Jak w ogóle było cię na to stać, Harry? – zapytał Louis
ze zdyszanym śmiechem.
Harry był na tyle skromny, by
wyglądać zakłopotanie. – To nic takiego... Znasz piekarnię, w której pracuję? –
Louis skinął z komicznym uśmiechem. – Cóż... Właściciele nie są już pierwszej
młodości i chcą przejść na emeryturę, a skoro nie mają dzieci a ja jestem
jedynym, któremu pozwolili zostać i przekazali przepisy... więc mi ją dają.
Podpisałem dokumenty i gdy tylko skończę 18 lat, będzie moja.
- Naprawdę? Harry, to cudownie! – Louis rozpromienił się pękając
z dumy. Harry zarumienił się i przygryzł dolną wargę, odciągając na chwilę
wzrok od Louisa.
- Więc... Mam teraz trochę
dodatkowej gotówki... – Harry nie myślał nawet o powstrzymaniu ogromnego uśmiechu,
który wdarł się na jego usta. Louis zdecydował zrobić to za niego, pochylając
się do delikatnego pocałunku i przyciągnął młodszego chłopaka bliżej.
- Jesteś niesamowity, Harry –
wyszeptał łagodnie, zawieszając wzrok na błyszczącym pierścionku. – Poważnie...
wow, Haz, to jest piękne.
- Cieszę się, że ci się podoba... –
Harry uśmiechnął się głupkowato po pocałunk całkiem jakby był na haju. –
Kobiety w sklepie śmiały się z mojego zestresowania, nie wiedziałem który
wybrać i... Czekaj, wciąż muszę zapytać! – Harry zaśmiał się nerwowo. Jego ręce
trzęsły się, gdy wyciągał pierścionek z pudełka, jeszcze raz ścisnął dłoń
Louisa. – Nie mogę uwierzyć, że prawie o tym zapomniałem.
Louis uśmiechnął się, praktycznie
skacząc w miejscu. W jego klatce piersiowej aż wrzało z podekscytowania. –
Dobrze. Pytaj. Jestem gotowy.
- Louis. – Harry zaśmiał się, przygryzając
wargę. Starał się zachować powagę, na jaką zasługiwało to cudowne i zajebiste
wydarzenie. Uśmiech na jego ustach był jasny i niemal absurdalny, ale go to nie
obchodziło. – Louis, wyjdziesz za mnie?
- Harry. Louis odpowiedział
uśmiechem, oczy błyszczały ze szczęścia, które przepełniało go tylko, gdy był z
Harrym lub w pobliżu Harry’ego. – Tak, Harry. Tak, wyjdę za ciebie i będę cię
kochał na zawsze.
- Znakomicie. – Harry nie kłopotał
się powstrzymywaniem łez, wydostających się z jego oczu i spływających po
policzkach. – Absolutnie.. Tak. Kocham cię. – Harry zaśmiał się niepewnie,
wsuwając pierścionek na palec serdeczny Louisa, zanim wstał.
Louis przyciągnął go do siebie mocno.
Jedną ręką objął jego ciało, drugą umiejscowił na twarzy chłopaka i kciukiem
wytarł jego policzki, podczas, gdy po jego własnych spływały właśnie łzy.
Zaśmiał się i pocałował Harry’ego.
- Kurwa, tak bardzo cię kocham.
- Też cię kocham Louis... Boże,
kocham cię. – Harry oddał pocałunek przez łzy i śmiech. Był tak szczęśliwy.
Owinął drobniejszego chłopaka ramionami, trzymając go blisko i całując
ponownie, podczas gdy jego żołądek wywracał fikołki, a serce zachwiało się
gwałtownie w klatce piersiowej.
Louis uśmiechnął się w pocałunek,
uczucie zimnego metalu na jego palcu było tak nowe, obce, ale mu się to
podobało. – A teraz, bardzo ważne
pytanie Harry... – Ale uśmiech Louisa ślepo zdradzał, że nie było to nic takiego.
– Kto będzie twoją drużbą? Zayn czy Dani?
- Zayn. Zabiłby mnie, jeśli bym go
nie wybrał. Chociaż, szczerze… Danielle przejmie nasze wesele. – Harry oddał
uśmiech i przycisnął swoje czoło do czoła Louisa. – Boże... Nasze wesele. Bierzemy
ślub Lou! Kurwa! Ślub! – Zaśmiał się, odchylając głowę i ujął w dłonie biodra
Lou. Uniósł go i zaczął obracać się w kółko. – Ślub!
Louis wydał z siebie dźwięk
zaskoczenia, gdy Harry podniósł go w górę. Przysięgał, że nie było to tak
dziewczęce jak zabrzmiało. Zaśmiał się i objął szyję Harry’ego.
- Ślub. – Słowo ześlizgnęło się z
jego języka, powodując miłe uczucie. – Wow. Naprawdę będziemy małżeństwem!
Mówiłeś o tym komuś? Czy ktokolwiek wiedział, że to planujesz?
- Nie… Nie wiedziałem nawet, dopóki
nie zobaczyliśmy tego wesela i wczoraj, gdy zobaczyłem jak śpisz, zdecydowałem,
że chcę budzić się koło ciebie do końca świata. – Harry szczerząc się, odstawił
Louisa na ziemię i mocno go pocałował.
Louis rozpłynął się w pocałunku,
kochał w tym wszystko. To, że było to tak spontaniczne, to, że byli zagranicą,
to, że miał poślubić Harry’ego...
- Muszę powiedzieć mamie. I Liamowi.
I Niallowi. Harry, ani ja nie mogę w to uwierzyć, ani oni nie uwierzą! – Louis
rozpromienił się.
- Ja muszę powiedzieć Zaynowi i Dani
i mamie... Oh Boże... Moja mama! – Harry przełknął swój uśmiech. – Oh, ona mnie
zabije za to, że jej nie powiedziałem. Kurwa, niech zabija! Wychodzę za mąż! –
Zaśmiał się, wtulając głowę w szyję Louisa, całując nie raz i nie dwa
przypadkowe miejsca.
- Bierzemy ślub. – Louis uśmiechnął
się, trzymając blisko Harry'ego i odchylił trochę głowę, by dać mu lepszy dostęp
do szyi. – Harry, MY bierzemy ślub! Możesz w to uwierzyć?
- Nie, nawet w najdzikszych snach –
mruknął Harry naprzeciw obojczyka Louisa, wciąż wytyczając ustami ścieżkę i
przygryzł skórę chłopaka, zanim zassał delikatnie miejsce zostawiając ślad.
Louis jęknął cicho, wplatając palce w
loki Harry’ego. – Harry... Mieliśmy spotkać się z Niallem i Zaynem. Możemy im
powiedzieć i w ogóle...
- Mogą poczekać... – wyszeptał
Harry, poprawiając dłonie na plecach Louisa i pocałował jego jabłko Adama.
- Mogą poczekać... jesteś mój... I
chcę... Taa. – Harry zaśmiał się lekko, wsuwając rękę pod koszulkę Louisa. –
Boże, Lou...
Louis zadrżał i przebiegł dłonią w
dół klatki piersiowej Harry’ego, uśmiechając się mimo wcześniejszych protestów.
– Tak. A ty jesteś mój... Ale co jeśli wejdą? Nie chcę naznaczyć już-wkrótce
gołąbeczków.
- Widzieli gorsze rzeczy. – Harry oderwał
się od Louisa, by posłać mu uśmiech i pochylił się, by płynnie go pocałować. Delikatnie
szturchnął językiem dolną wargę chłopaka i owinął ramionami swojego narzeczonego (Kurwa mać swojego narzeczonego!).
Louis rozchylił usta, by chłopak
mógł ‘wejść’, pieprzyć to, ich przyjaciele mogli w końcu poczekać kilka minut
dłużej. Miał Harry’ego i byli zaręczeni i wow, wszystko było tak całkowicie
nierzeczywiste. Nie chciał żeby kiedykolwiek się to skończyło.
Harry uśmiechnął się w pocałunek, w
pełni gotów, by chwilowo zapomnieć, że istnieje ktokolwiek poza Louisem... i
wtedy zadzwonił jego telefon, rujnując ich moment. Harry jęknął, przerywając
pocałunek. – Kurwa... – mruknął, spoglądając na telefon, spoczywający na
stoliku nocnym.
- Jeśli to Zayn, powiedz mu, że jest
najlepszym środkiem antykoncepcyjnym. A jeśli Dani, powiedz, że zadzwonisz
później – droczył się Louis, nie wypuszczając Harry’ego. To był ich moment, a
głupi telefon wszystko zepsuł.
- Nikt nie dzwoni, kochanie. – Harry
zachichotał mimo, iż ich ich chwila właśnie ulatywała. – To alarm, który
kazałeś mi ustawić, żebyśmy nie zapomnieli o spotkaniu i nie wystawili Nialla i
Zayna. Więc właściwie kochanie, to jakby twoja wina... – Harry uśmiechnął się
do Louisa, całując czubek jego nosa.
- Niee, to nie może być moja wina. –
powiedział z udawaną niewinnością, marszcząc nos i całując Harry’ego. – Zbyt
mnie kochasz, żeby mogło to być prawdą.
- Cóż, kocham cię... – Uśmiechnął
się ciepło Harry, jego telefon wciąż dzwonił a stoliku. – I jak bardzo
chciałbym powiedzieć chrzańmy to i zostańmy się pieprzyć... Tak musimy się z
nimi spotkać... Czyż nie? – powiedział bezczelnie.
Louis westchnął. – Jak to
przeskoczyło ze mnie przekonującego ciebie do ciebie przekonującego mnie? –
Louis oderwał się od niego, ale tylko nieznacznie. Nie chciał być zbyt daleko
od Harry’ego, nie gdy przebywanie z nim, sprawiało, że był tak szczęśliwy. –
Dobrze, powiedz swojemu telefonowi, że idziemy.
- Boże, kocham cię. – Harry zaśmiał
się, ujmując dłoń Louisa i odchylił się, by wziąć telefon i wyłączyć alarm. –
No dalej, przepiękny. Chodźmy napastować nie-do-końca-parę, co?
- Jestem gotów. – Louis rozkołysał
dłoń ich splecione dłonie. – To daje mi doskonałą szansę, by pokazać światu
mojego seksownego i pięknego narzeczonego.
Harry tylko rozpromienił się na
słowo ‘narzeczony’. Boże, cudownie było to słyszeć. Ścisnął dłoń Louisa i
przyciągnął do bliżej do szybkiego pocałunku, zanim wziął do ręki klucz od
pokoju i otworzył drzwi, by mogli wyjść na korytarz.
Hotel był normalnych rozmiarów, nie
zbyt duży, nie zbyt luksusowy. Wszystko pasowało idealnie do ich szkolnego
budżetu. Był taki, na jaki było ich stać, a i tak, dla Louisa, wyglądał
wspaniale. Wiedział, że to dlatego, iż był na miłosnym haju. Wcześniej nie
widział w tym miejscu niczego nadzwyczajnego, ale teraz gdy szedł z Harrym do
pokoju Nialla i Zayna, wszystko wyglądało spektakularnie.
Miłość wisiała w powietrzu.
Harry zanucił cicho pod nosem, gdy zerknął
na ich splecione dłonie. Światło oplotło pierścionek, który migotał dumnie na
palcu Louisa. Harry znów musiał się uśmiechnąć i ścisnął mocniej rękę chłopaka.
Louis spojrzał na Harry’ego i
szeroko się uśmiechnął, zanim odwrócił się i zapukał w ciężkie, drewniane drzwi
Zayna i Nialla. Pochylił się i mocno pocałował Harry’ego, póki mógł.
Harry uśmiechnął się w pocałunek i
położył dłoń na karku Louisa, całkowicie przekonany o tym, iż nic nie mogło
sprawić, że ich bańka szczęścia pęknie.
Drzwi otwarły się i ukazały Zayna. Na
jego twarzy, dało się zauważyć napięcie. – Oh... jesteście – powiedział cicho.
Harry oderwał się od Louisa z przewlekłym uśmiechem, zanim spojrzał na
przyjaciela z uczuciem, że coś jest nie tak.
- Hej Z, jesteście gotowi?
Louis przechylił głowę, by spojrzeć
w głąb pokoju i starał się zorientować co się dzieje. Zayn brzmiał śmiesznie, a
Niall stał tam niesamowicie spięty i spoglądał gdzieś w bok.
- Taa, właśnie mieliśmy do was iść –
odparł Niall. Jego głos był niski i... brzmiał zabawnie.
- Sorry za spóźnienie – powiedział
Harry, skanując twarz Zayna i starając się rozeznać w sytuacji. Oczy Zayna
były... mętne. – Coś nas zatrzymało... Wszystko dobrze?
- W porządku. Czemu? Więc, z czym
utknęliście? – zapytał Niall. Wyszedł na korytarz i stanął obok Louisa,
starając się stworzyć dystans między Zaynem. Louis obserwował przyjaciela ze
zmarszczonymi brwiami.
- My uh… - Harry zarumienił się na
chwilę i zawstydził. – Zadałem Lou bardzo ważne pytanie...
Zayn uniósł brew i oparł się o
framugę drzwi, krzyżując ręce na piersi.
Louis również się zarumienił,
niemniej jednak uśmiechnął się, a palce zadrżały na dłoni, na której znajdował
się pierścionek. Niall się odezwał – Pytałeś, czy zrobi ci loda czy...? –
Blondyn próbował zażartować, jego usta wygięły się w uśmiechu.
- Jakbym musiał pytać – mrugnął.
Zayn wywrócił oczami, uśmiechając się wbrew samemu sobie. – Nie... Ja um...
Zapytałem go... Czy za mnie wyjdzie.
Zayn zamarł na ostatnie słowa
Harry’ego, jego oczy zamigotały, zatrzymując się na dłoni Louisa. Szukał
pierścionka. – Ty… co?!
Louis wyciągnął dłoń z uścisku
Harry’ego i pokazał ją przyjaciołom. Ich oczom ukazał się srebrny pierścionek,
lśniący na skórze Louisa. – Zapytał czy za niego wyjdę, a ja się zgodziłem.
- Ty… Ty co? – Zayn zająknął się,
patrząc na Harry’ego szeroko otwartymi oczami. Harry uśmiechnął się do niego
bezczelnie.
- Taa... Zrobiłem to... Tak
dosłownie.
Oczy Nialla rozszerzyły się, gdy
wpatrywał się w pierścionek. Louis i Harry, oni... Oni...
- Zaręczyliście się? Na pewno
jesteście gotowi? – zapytał Niall, mrugając.
-Tak. – Louis uśmiechnął się do
przyjaciela. – Tak, jestem pewien, że jesteśmy gotowi. To znaczy, nie myślałem
dopóki to się nie zdarzyło, ale... – Spojrzał na Harry’ego i się rozpromienił.
– Ale tak.
- Ja... wow. – Zayn gapił się
oszołomiony, przebiegając palcami przez włosy. – Ja... Gratulacje! – Wydusił z
siebie śmiech. Harry odprężył się, biorąc to jako aprobatę i przyciągnął
przyjaciela do uścisku.
- Ta... – urwał Niall, jego oczy
spoczywały na pierścionku, który był czymś więcej niż tylko pierścionek. –
Gratulacje...
- Chodź Nialler – nakazał Louis i
również go przytulił. – Dzięki. Tobie też, Zayn. Dziękuję, że jesteście
szczęśliwi z naszego powodu.
- Jak miałbym nie być? – zapytał
Zayn, odrywając się od nich z uśmiechem. – Kochacie się i jesteście szczęśliwi.
Czego więcej mógłbym chcieć dla swoich przyjaciół?
Harry rozpromienił się. – Jesteś
najlepszy. Boże, teraz naprawdę musimy iść świętować!
- Gdzie? – zapytał Niall, czując jak
słowa Zayna przecinają jego klatkę piersiową jak nóż. Starał się to ignorować,
zamiast tego być szczęśliwym z powodu przyjaciół. Mógł to zrobić.
- W jakieś fajne miejsce. – Louis
się wyszczerzył.
- To Nowy Jork! Musi być jakieś
miejsce, gdzie możemy iść! – powiedział Harry z uśmiechem. Zayn skinął, przyklejając
do twarzy uśmiech.
- Miliard możliwości w mieście jak to. Może
idźcie przodem co? Muszę coś skończyć, nie jestem jeszcze do końca gotów. –
Naprawdę, potrzebował kilku chwil, by sobie to ułożyć, by uspokoić gnające,
cierpiące serce. To było dużo.
Harry i Louis byli zaręczeni i
całkowicie zakochani. Niall go kochał, ale nie chciał z nim być. A on... cóż,
on kochał Nialla tak bardzo, że to sprawiało mu to fizyczny ból. – Serio,
idźcie, muszę się upiększyć.
- Zawsze jesteś piękny – stwierdził
Louis, wywracając oczami i uśmiechając się do Zayna. – Mam rację, Niall? Czy
Zayn nie jest zawsze piękny?
Niall posłał Zaynowi spojrzenie,
zastanawiając się o czym myślał. Do diabła, Niall zastanawiał się co sam
myślał, jego umysł był nie do zatrzymania.
- Dajmy mu chwilę, okay? – zapytał
Niall.
- Zayn, jesteś cudowny. Czy musimy
odbywać znowu dyskusję o brwiach? – droczył się z uśmiechem Harry zanim ścisnął
ramię Zayna. – Spotkamy się w lobby, tak?
Zayn wymusił kolejny uśmiech i
skinął – Taa, będę tam dosłownie za minutę.
Louis ruszył w kierunku lobby, wziął
Harry’ego za rękę i pociągnął go za sobą, szczerząc się. Niall obserwował ich z
małym uśmiechem, naprawdę szczęśliwy z powodu przyjaciół, mimo iż to wszystko
było niewłaściwe, jeśli o niego chodziło.
Co sprawiło, że obrócił się do
Zayna.
- Zayn?
Zayn spojrzał na Nialla. – Co Niall?
– zapytał delikatnie, a uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy szczęśliwa para była
poza zasięgiem wzroku.
- Przepraszam, Ja... – Ale słowa
zamarły na ustach Nialla. Nie był pewien, co ma powiedzieć. Wiedział tylko, że
czuł się dziwnie. Że tak szybko jak zobaczył pierścionek na palcu Louisa i
usłyszał wiadomości dotyczące zaręczyn, coś go dotknęło.
Louis i Harry się kochali. I on
kogoś kochał, ale nie mógł mieć miłości jak oni. To znaczy, nie mógł, jeśli
przynajmniej by nie spróbował.
- Niall... – Zayn skrzywił się,
obserwując uważnie blondyna. – O co chodzi? – Nie wiedział ile jeszcze mogło
znieść jego serce.
- Boje się – przyznał Niall,
wbijając wzrok w stopy. Wskazał na miejsce, gdzie przed chwilą znajdowali się
Harry i Louis. – Czy nic a nic cię w tym nie przeraża?
- Nie – odpowiedział szczerze Zayn.
Widział jak Harry kocha Louisa na dystans przez lata. Widział jak bardzo
Harry’emu zależało na Louisie i jak Louisowi zależało na Harrym. Jeśli istniała
na tym świecie para, której mogłoby się udać, to właśnie im. – Są szczęśliwi
Niall. Dlaczego miałoby to być straszne?
- Bo to może się tak łatwo rozpaść –
wyjaśnił Niall, opuszczając dłoń. – Nie mówie, że akurat oni się rozpadną, nie,
są nieustraszeni ale... Ja nie. Znaczy nieustraszony. Szczęście nie zawsze
trwa.
- Niall czemu… - jęknął Zayn,
przebiegając dłonią przez zmęczoną twarz – czemu jesteś tak negatywnie
nastawiony? Dlaczego nie możesz po prostu dać temu... nam szansy? Moglibyśmy
być tak szczęśliwi jak oni... ale ty nie chcesz nawet pozwolić nam spróbować.
Niall skulił się i odszedł na krok.
– Nie wiem... – Potrząsnął głową, a blond kosmyki rozkołysały się na jego
czole. – Nie chce tak o tym myśleć. Ale myślę. I to czego naprawdę chcę,
bardziej niż czegokolwiek, to ty...
- Więc możesz mnie mieć – powiedział
z irytacją Zayn, gestykulując. – Jestem gotów ci siebie dać. Dlaczego tego nie
widzisz? – Chciał po prostu owinąć dłońmi Nialla i trzymać go blisko siebie.
- Nie wiem… - Wzruszył ramionami. –
Przykro mi. Naprawdę mi przykro. Ja... – Niall spojrzał na Zayna. – Kocham cię.
Naprawdę strasznie cię kocham. Chcę z tobą być i chcę być szczęśliwy. Ale
zawsze coś psuję...
- Możemy zacząć od nowa – przyrzekł
Zayn, podchodząc do Zayna z błagalnym wzrokiem. – Praktycznie nigdy tak naprawdę nie zaczęliśmy... Ale możemy. Jeśli
nam pozwolisz. – Zayn zawahał się na chwilę i sięgnął, by ująć dłonie Nialla.
- Chciałbym… - skinął Niall, mocno
trzymając ręce Zayna i uśmiechając się. – Ja... Chciałbym wziąć cię na randkę.
Jesteśmy w Nowym Jorku, a ja marnuję cały czas, jaki moglibyśmy spędzić razem,
bawiąc się.
Zayn uśmiechnął się. – Cóż, też bym
tego chciał. – Pozwolił spojrzeniu przepełznąć przez twarz Nialla, pochłaniając
każdą cudowną cechę. – Ten wieczór był największą emocjonalną trąbą w całym
moim życiu... – starał się zażartować, lekko się śmiejąc.
Niall nie mógł zrobić nic innego,
jak tylko się zaśmiać, wiedząc jak prawdziwe było to stwierdzenie. Zaśmiał się,
zanim sięgnął, by wziąć Zayna w ramiona i mocno go uścisnął. – Jezu kurwa
Chryste, przepraszam. Nie chciałem być tak okropny. Dzisiejsza noc będzie
dobra, prawda?
- Dzisiejsza noc będzie cudowna. –
Zayn zaśmiał się trochę nieśmiało. – I wtedy... Możemy mieć naszą randkę. –
Zarumienił się trochę, mocniej przytulając Nialla.
- I może być jak kiedyś, ale lepiej –
dodał Niall, obracając głowę i całując miejsce poniżej szczęki Zayna. – Bo cię
kocham.
- Też cię kocham – odszepnął Zayn,
odchylając się do tyłu. Ujął brodę Nialla i przygryzł na chwilę wargę, zanim nachylił
się i delikatnie go pocałował.
Niall oddał pocałunek, jego powieki
się przymknęły. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę z tego czemu ludzie nie bali
się związków. Całowanie osoby, którą kochasz i która kocha ciebie, jest
najcudowniejszą rzeczą na świecie.
Zayn nie mógł powstrzymać uśmiechu i
pogłębił pocałunek. Mógł poczuć jak się osuwa. Wiedział, że powinien być
ostrożny, szczególnie z problemami jakie wypłynęły na powierzchnie, ale nie
mógł nic poradzić, jak tylko oddać się uczuciom. Kochał Nialla i zamierzał
kochać każdą jego część tak mocno jak tylko po potrafił.
Jego ręce ześlizgnęły się, by spocząć
na talii Nialla. Zanucił cicho w jego usta.
Niall zarzucił dłonie na szyję Zayna
i przerwał pocałunek, przez zbyt szeroki uśmiech. – Zaręczeni czekają na nas w
lobby...
- W takim razie, powinniśmy iść? –
zapytał Zayn z głupkowatym uśmiechem. – Znasz tą dwójkę, zostaw ich na zbyt
długo i zrobią się jak króliki. – Odszedł od Nialla na pół kroku, biorąc dłoń
blondyna z nową ufnością.
- Taa. Nie możemy im na to pozwolić,
gdy mamy świętować. – Niall uśmiechnął się, spoglądając na ich dłonie. Złożył
na ustach Zayna ostatni, szybki pocałunek, zanim pociągnął go naprzód. –
Chodźmy.
- Tak, chodźmy. – Zayn oddał uśmiech,
dając się ciągnąć do hallu. Jego żołądek trzepotał dziko z ekscytacji i
miłości. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko było prawdą, ale zamierzał przylgnąć
do tego bardziej niż do czegokolwiek.
Nic nie mogło tego zrujnować.
~
* Nie lubię
jak ktoś tak mówi, ogólnie jestem troche mało ‘slangowa’ czy coś, ale no tu
właśnie o to chodziło. Że Lou gapił się na Harry’ego i no... obczajał go,
wiecie o co chodzi.
Uwielbiam tego shota, jeśli jesteś na siłach to dalej tłumaczyć to jestem za.
OdpowiedzUsuńTo jest najpiękniejszy rozdział, najlepszy i wgl co tu dużo mówić. Cudo po prostu. Czego chcieć więcej od życia. Wystarczy mi zaręczony Larry i pogodzony Ziall. Cieszę się, że wszystko się ułożyło i już jest ok. Bardzo Ci dziękuję za tłumaczenie tego oneshota, jesteś wielka. Jeśli tylko dalej chcesz nam tłumaczyć to jestem jak najbardziej za! Chcę wiedzieć co jest dalej, a bez Ciebie się nie dowiem. Także czekam na nowe tłumaczenie. Zaczniesz tłumaczyć nowy kiedy będziesz chciała, nie będę Ci narzucać kiedy powinnaś pisać, to Twoja decyzja, a wiem że czasu zawsze brakuje :)
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh ONI SIĘ ZARĘCZYLI!
OdpowiedzUsuńohhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh LARRY SIĘ ZARĘCZYŁ!
ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh ONI BIORĄ ŚLUB!
AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW LARRY BIERZE ŚLUB!
UMIERAM !!!
ZIALL! TAK, KURWA TAK! ZAILL IS REAL! *___* w końcu Niall się zgodził, i ma szczęście chłopak, bo nie wiem co bym mu zrobiła gdyby jednak nie zaryzykował :)
świetne tłumaczenie, za które bardzo dziękuję i czekam na kolejną część! ;**
@JLS_GotMyLove
Jak dla mnie świetne tłumaczenie i w ogóle cudowny rozdział;) Jestem za!!! Jeśli masz chęci to z przyjemnością przeczytam drugą część ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :) Zaręczony Larry... Te oświadczyny... Cudo :) No i w końcu Niall zdradził woje obawy. Co może pójść nie tak?
OdpowiedzUsuńGenialne tłumaczenie. Dziękuję. Przyznam ci się, że nawet nie wiedziałam, iż jest jeszcze jedna część. Ja także przyłączam się do próśb o jej przetłumaczenie... Pewnie nie powstrzymam się przed zajrzeniem do oryginału, ale to i tak nie to samo, co przeczytać dobrze przetłumaczony tekst.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
Awwww, zaręczyny Larry'ego *.* Tak mi się przyjemnie na sercu zrobiło. Oczywiście będę niesamowicie szczęśliwa, jeśli przetłumaczysz drugą część. Wielkie dzięki za tą. :) xx
OdpowiedzUsuńOMFG!!! LARRY i ZIALL *_* <3 zdecydowanie chcę, żebyś tłumaczyła to dalej :D uwielbiam Cię i to opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńjasne że masz tłumaczyć dalej. To chyba logiczne Ah ten Larry i Ziall. Niech żyją długo i szczęśliwie :)) <3
OdpowiedzUsuń@CheshireCat0102
Jasne, że chciałabym, żebyś pociągnęła to dalej! :DD no bo przecież Larry i Ziall *_____* rozpływam się ;*
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczkami. :) Tłumacz dalej jak masz siły, a ja na pewno będę to czytała, bo szczerze mówiąc z moim angielskim z pewnością tego nie zrobią, a jeśli już bym się z to zabrała to miną wieki.
OdpowiedzUsuńTak więc bardzo bym się cieszyła, gdybyś kontynuowała tego shota. :)
Co do rozdziału to jest świetny.
Poziom słodkości Lou i Hazz osiągnął poziom HARD! Cholera zaręczyli się! :)
Tak szybko. I jestem naprawdę ciekawa co na to ich rodzice.
Ziall. No w końcu Horan zaczął myśleć. Do odważnych świat należy, a on nie chciał zaryzykować dla Zayna? No chyba jakiś chory był! :)
Ale dobrze, że oprzytomniał, po tym jak zobaczył jak dużo w sumie ryzykuje Harry z Lou. Ślub to już coś poważnego.
Cudowne tłumaczenie <3 Dziękuję za nie *.*
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz siłe, to jestem jak najbardziej za dalszym tłumaczeniem tego, jesteś świetna cvbghjkhf *-*
OdpowiedzUsuńtłumacz dalej suko!
OdpowiedzUsuńbędziemy czytać
Kiedy nowy?
OdpowiedzUsuńpizdo jebana pisz!
OdpowiedzUsuńCiołku, jak Ty do niej się zwracasz? Chcesz, to sam tłumacz!
UsuńNowy, nowy, nowy, nowy!
OdpowiedzUsuńOMG ile emocji!! Uśmiech mi nie schodzi z twarzy...omg ręce mi się trzęsą XD Kurde to było supeeeeeer!!!! Nie wiem co mam jeszcze napisać bo jakoś zdania nie mogę skleić.
OdpowiedzUsuńNo kurde mam nadzieje ze będzie dalej to tłumaczyć bo to jest warte wysiłku XDD aczkolwiek nie będę cię zmuszać do niczego ale wiedz ze to chyba był najlepszy ziall jaki czytałam <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhej, polecam tego fica, jest świetny... czytalam pierwszą część, byłąprzegenialna, druga też wydaje się być boska. przetłumaczysz, błagaaam?
OdpowiedzUsuńhttp://thatlarrything.tumblr.com/post/39181480453/dangerous-hesitations-a-dangerous-temptation-sequel
Uwielbiam tego fica. Jest taki uroczy, słodki, no rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńWielbię Cię, że postanowiłaś tłumaczyć drugą część tego :D jest świetna, tak jak i pierwsza o Larrym.
AAAAAAAAAAA, Larry... tutaj tak zakochany słodko i wgl, rozpłynąć się można <33
@1DWixx + liczę na nowy rozdział w niedługim czasie, choć do niczego nei zmuszam, wiem ile to czasu zajmuje... :3
ZARĘCZYNY LARRY'EGO OMG AGFHGGDGDHDJJDJDJJFEHJFJFGJGFJGFJK
OdpowiedzUsuń